• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Harley

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 31 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30

Strony

  • Strona główna

Archiwum

  • Maj 2014
  • Wrzesień 2013
  • Sierpień 2013
  • Lipiec 2013
  • Luty 2012
  • Styczeń 2012
  • Grudzień 2011
  • Październik 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Maj 2011
  • Kwiecień 2011
  • Luty 2011
  • Styczeń 2011
  • Grudzień 2010
  • Listopad 2010
  • Październik 2010
  • Wrzesień 2010
  • Sierpień 2010
  • Lipiec 2010
  • Czerwiec 2010
  • Marzec 2010
  • Luty 2010
  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Październik 2009
  • Wrzesień 2009
  • Sierpień 2009
  • Lipiec 2009
  • Czerwiec 2009
  • Maj 2009
  • Kwiecień 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Styczeń 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008

Najnowsze wpisy, strona 3


< 1 2 3 4 >

Nowy, kurna, dzień...

 

Poprzednio była znów 125-tka, kiepsko sobie radziłam. Dziś znów 250 – lepiej niż poprzednio. Miała to być ostatnia godzina, ale podejrzewam… mój instruktor chce inaczej zakończyć ten sezon. Ma chytry plan jakiś… Może w czwartek będzie lało, bo jeśli nie, to ..,. na miasto mnie zabier!

Ostrzegam! W czwartek po dziewiętnastej proszę  zasiąść przed TV i nie szwędać się po mieście! Jeszcze uprzedzę przed nadchodzącym zagrożeniem.

A dziś wsparcia mi trzeba, fizycznego. I do pionu, i do pomieszania herbaty.

Ciii…

Za punkty z Plusa zamówiłam sobie nagrodę. Nie mają szałowej oferty plecaków, to poprosiłam o pióro. Waterman, niby nic nadzwyczajnego, ale nowe całkiem.

Dawno piórem nie pisałam. Spróbuję. Przymierzam się jeszcze do jednego – może by tak przestać/ograniczyć palenie? Nie wiem jeszcze.

 

 

05 listopada 2008   Komentarze (4)
aas  

125 X 2

 

Dziś dostałam 250-tkę! Jak się dowiedziałam, że mam na tym usiąść, to szybko wymyśliłam bajeczkę, że chyba zostawiłam w domu włączone żelazko, ale instruktor nie dał się na to nabrać. Zażądał tylko dwustuprocentowego posłuszeństwa, kazał założyć wszystkie ochraniacze jakie mam i dokładnie zapiąć kask. Wcale mi te polecenia nie dodały odwagi, ale posłuszną uczennicą zawsze byłam, to się zastosowałam. No i po skończonej jeździe uściskałam instruktora, bo to zupełnie, ale to zupełnie inna bajka! W rozmowie z Mężczyzną z Warszawy użyłam porównania, że YBR-ka to lekko niestabilna emocjonalnie kobieta, a Honda 250, to taki spokojny facet. Spokojny – w sensie – zrównoważony. Zupełnie nie wiem dlaczego odpowiedział: „Oczywiście. Ty zawsze przeidealizowujesz facetów”.

 

Jeszcze długa droga przede mną zanim wyjadę za bramę, ale widzę, że jest już uchylona ;) Zostały mi już tylko 4 godziny z przepisowych dwudziestu i przy sprzyjającej pogodzie wyjeżdżę je przed zimą na placu, ale na wiosnę instruktor umówił się ze mną na plener :)

 

I jeszcze… Mężczyzna z Warszawy miło tak mnie „zrugał” – „Ściskałaś obcego faceta :/”

29 października 2008   Komentarze (1)
aas  

L4

 

Skończyły się trzy dni chorobowego. Jeszcze sobota, niedziela i znów do fabryki. Nie czuję się zdrowa, ale nie stać mnie na dłuższe siedzenie w domu. To nie ból pęcherza, na który dostałam zwolnienie, nie jednodniowy katar – z nim sobie poradziłam jak i z tym pierwszym.

Życie się toczy bezwładnie, nie mam siły go zatrzymać ani pokierować w jakimś kierunku. Ślepy tor z jedną szyną. Brak zbieżności. Sporadyczne przecięcia.

Jak się osłabia nalewkę malinową? Chyba trzeba dodać cukru rozpuszczonego w wodzie. Nie wiem. Ale to, co jest jest za mocne. Jeden kieliszek niemal zwala mnie z nóg. No może dwa, w końcu lata praktyki…

Dostałam na urodziny skórę z owcy. Przytulę się do niej. Dobre i to.

Znów nadchodzi dodatkowa godzina. Zbędna.

Kolejny papieros. Wstałam, żeby nie w łóżku, bo grozi pożarem. Wiem, bo w fabryce we wtorek dali broszurki „przeciwpożarowe”, a  moje mieszkanie już raz się paliło, nie ze mną. Mąż kamieniczniczki się tak załatwił na amen. Nie mogę jej tego zrobić.

Dopaliłam. Wracam skąd przyszłam.

25 października 2008   Komentarze (1)
aas  

Przekręt

 

Kilka dni temu kupiłam puszkę białej akrylowej.

W prezencie urodzinowym umalowałam sobie dziś nią pół kuchni. Wypiłam trzy Tyskie. Może by tak nie mieć już więcej urodzin?, proszę Pana?

18 października 2008   Komentarze (1)
aas  

Prawa człowieka, sędziwego.

 

Zmęczona jestem. Mam prawo.

Tak niewiele – pogodny wieczór, koty, które nie wiedzą, czy warto się zaprzyjaźnić, czy lepiej wciąż mieć kontrowersje, apetyczny zapach ciepłej kolacji przyrządzanej przez sąsiada czekającego na sąsiadkę, dębowe mocne zagryzane orzechami prosto z drzewa, dym z komina przypominający, że w mieszkaniu czeka ciepło i … nic więcej. Sielsko, nieprawdaż…? Zmęczona jestem. Mam prawo.

15 października 2008   Dodaj komentarz
aas  

Kronika wypadków

 

Motocyklistka odniosła niewielkie obrażenia w zderzeniu z innym motocyklistą. Przyczyną wypadku było niedostosowanie prędkości do warunków jazdy.

 

Szczegóły zdarzenia – kobieta jadąca motocyklem Yamaha YBR 125 wypadła z zakrętu na prostą. Na poboczu stał pieszy z psem, przed nim mężczyzna na motocyklu Yamaha TW 125, rozmawiali. Kobieta nie zdążyła wyhamować i uderzyła w stojącego motocyklistę. Straty materialne nieznaczne.

 

Nieźle brzmi, nieprawdaż? Jak dołożę więcej szczegółów będzie jeszcze lepiej ;)

Wszystko rozegrało się na placu manewrowym. Jeździłam sobie całkiem z siebie zadowolona. Warunki komfortowe, bo plac pusty. Żadnej ciężarówki z przyczepą, ani autobusu, osobowych też nie było, a dwaj inni motocykliści pojechali z instruktorem w miasto. Przyszedł Miki popatrzeć jak mi idzie, a że to znajomy instruktora i też motocyklista (co z tego, że ze złamaną ręką po tym jak miesiąc temu władował się swoim VX-em na jakieś auto), to dostał zadanie pilnowania mnie. Dobiegała już druga godzina mojej jazdy. Panowie wrócili z przejażdżki po mieście i instruktor podjechał do Mikiego. Stali sobie beztrosko i rozmawiali. Wpadłam na genialny pomysł żeby do nich podjechać. Od tyłu. Na zawrotce tak mi wyszło, że mogłam nie zmieścić się przed krawężnikiem, to dodałam gazu i ślicznie mi ten zakręt wyszedł, ale jak już wyszłam na tę prostą, to z przerażeniem stwierdziłam, że jakoś blisko są i nie zdążę wyhamować z tej zawrotnej szybkości około 15-tu na godzinę, no i odkręciłam gaz na ful. Dlaczego? Nie mam pojęcia :D

 

Z krzykiem „O Matkoooo!” Śmignęłam Mikiemu przed nosem zawadzając kolanem i kierownicą instruktora, który się niczego nie spodziewał, bo przecież od tyłu ich „zaszłam”. Uderzenie wytrąciło sprzęt z toru jazdy – i dobrze, bo nie miałam zamiaru puścić gazu. Pierdut! Z jakimiś przekleństwami wstałam i najpierw sprawdziłam czy kolana mi działają, bo napierdalały zdrowo (a ochraniacze, które miesiąc temu kupił mi Mężczyzna z Warszawy oczywiście zostały w domu). Kolana działałaby, a nasilenie bólu było niezależne od tego czy je zginam.

Instruktor coś do mnie mówił, nie pamiętam co, ale ton był ostry. I tu dochodzę do momentu, którego wspomnienie wprawia mnie w zadowolenie – nie dałam się! Równie ostro przerwałam mu – przecież się uczę! Specjalnie tego nie zrobiłam!

Się przymknął i zabrał za zbieranie sprzętu. Zaproponował mi nawet podwiezienie, bo całe zajście miało miejsce na samym końcu placu. No to ja też zmiękłam i go przeprosiłam ;)

 

Potem już się wszyscy bardzo śmiali. Ja też, jak już przeszły mi mdłości. Instruktor powiedział jeszcze, że miał zaraz jechać do stolca na jakąś imprezę motocyklową, ale rezygnuje, bo sobota była ciężka. Rano na tej samej YBR-ce wyłożył się jakiś chłopak i wybił sobie obojczyk i złamał jakąś kostkę, na tej przejażdżce po mieście też się jeden wyłożył, ale miękko upadł na trawę, no i na koniec ja go chciałam przejechać, to on już lepiej zostanie w domu i wódki się napije.

 

Następną jazdę mam dopiero w piątek, z innym instruktorem, milszym i lepiej uczącym niż ten. Na pewno nie będę go chciała przejechać, ale czy nie będzie się mnie bał…? :D

Oba kolana i prawa ręka poniżej łokcia nie tolerują żadnego dotykania, bo bolą. Powoli zaczynają wyłazić zasinienia. Obtarć na ciele nie mam, za to skóry nabyły pierwszego i – mam nadzieję – ostatniego szlifu.

A Mężczyzna z Warszawy ciągle mi o motorowerze napomyka… :/

06 października 2008   Komentarze (2)
aas  

Sikacz

 

Wczoraj spałam z kotem sąsiadów, moje miały ochotę na noc wolności pod gołym niebem. Kot nie mężczyzna, to i wszystko jedno jaki, byle się przytulał.

 

I „to” znów wróciło, a sądziłam, że odeszło bezpowrotnie. Może jak uszyję sobie czerwoną sukienkę, to odczaruję potrzebę tego koloru?

04 października 2008   Dodaj komentarz
aas  

Hej! lala! bucik ci się...

 

Uroczystość Juniora była raptem miesiąc temu, a wydaje się tak dawno, że pisanie o zapierdolu jaki miałam podległo przedawnieniu. Ten dzień był dla mnie premierą i ostatnim przedstawieniem zarazem, bo jednego go mam i już popełnionych błędów organizacyjnych nie będę miała okazji poprawić. Ot, doświadczenie, z którego nauki na nic się zdają. Ale udało się i młodzi wciąż szczęście mają w oczach.

Tak se teraz siedzę i kręcę na fotelu zwracając twarz swą i ciało to do jednego kompa to do drugiego. Tu coś przeczytam, napiszę, z pająkiem-pasjansem powalczę, a tam – popatrzę, coś położę, coś podniosę i znów popatrzę, że nie przyniosło to żadnego efektu. Frustracja. Towarzyszy mi ona od tygodnia, bo bezradność frustruje. Ludzie by chcieli żeby działało, a nie działa i chwilowo nikt nie wie dlaczego. Zacznie działać jakoś po 23-ciej, jak ludzie pójdą spać. Srał to pies, chociaż szkoda by było gdyby z tej przyczyny poleciał mój kierownik, bo równy gość jest.

Frustracja polubiła mnie ostatnimi czasy, bo do niczego jestem, w każdej dziedzinie. I żadne zapewnienia, zaprzeczenia nie przekonują mnie, że jest inaczej. Słowa, słowa, słowa. Jedne zapadną w głowę jak w gorącą lawę i zastygną w niej na wieki inne upadną na miękką trawę i śladu nie zostawią. Bo te pierwsze są „indywidualne”, subiektywne, osobiste. Na tej trawie lądują tak zwane obiektywne. Chuj z obiektywizmem, subiektywnych sądów mi trzeba, dobrych nieobiektywnych słów. Takich od serca.

Dość na temat…

Miałam pierwszą jazdę na motórze. Wątpię czy coś z tego będzie. Chyba za późno. Na wszystko czego pragnę jest za późno.

Skończę, bo nastrój mam kijowy. Może za kilka dni to, o czym chciałabym teraz napisać zobaczę w krzywym zwierciadle dającym śmieszne odbicie smutnej rzeczywistości.

28 września 2008   Komentarze (1)
aas  

Game over

 

Uf!!

 

A dzięki Mężczyźnie z Warszawy po „Uf!” mogę z radością i czystym sumieniem dodać symbol :D, bo wspierał w każdym wymiarze czasu i przestrzeni. I w tym piątym też. Nie dałabym rady bez niego.

 

Młodzi już „jednym ciałem”. Palce u nóg mam jeszcze lekko zdrętwiałe, ale czucie wraca, nie będzie zatem amputacji ;)

 

(tytuł notki był wydrukowany pod obrazkiem z młodą parą, a całość na podkoszulku, który miał na sobie Mężczyzna z Warszawy :D)

25 sierpnia 2008   Komentarze (5)
aab  

Kategoria A

 

Mała czarna, z tym że zielona będzie pewnie czerwono-malinowa. Ta co mi szyje tę w zielonym, to chyba górnik nie krawcowa, co miara, to niespodzianka i dziesiątki szpileczek wpinanych za każdym razem w inne miejsca. To zadzwoniłam do koleżanki, która krawcową nie jest, ale dobrze to robi i dałam inną szmatę – czerwono-malinową właśnie. Zobaczymy na czym stanie, może na mojej starej w kolorze dość nieokreślonym – ciemna ciepła szarość złamana fioletem, bo jednak biżucik, buty i bielizna, to trochę za mało. Zdecydowanie za mało!  

Ja też już jestem złamana po tym jak wczoraj tuż przed odbiorem sześciu litrów bimbru ze źródełka, u którego go piłam, dowiedziałam się, że nie będzie to, to co piłam, a „baza” i trzeba dorobić. Tylko, że ja tego nie umiem! Ostatnie ogniwko w łańcuszku przerzutu – jako, że facet – zostało obarczone tym obowiązkiem i stało przy garach przeszło trzy godziny i rozpuszczało cukier, dolewało wody, z zamiłowaniem dodawało krople soku z cytryny albo szczyptę cukru waniliowego i wlewało bimberek. Przepalanka kolor ma jak rasowy wiskacz, a smakuje…? Z whisky to ja za pan brat nie jestem, więc przyrównać nie potrafię fachowo, ale nasz trunek grzeje. I git. No bo państwo młode sobie zażyczyło wiejski/przaśny stół, który bez bimberku obejść się podobno nie może.

(Przepraszam smakoszy whisky za powyższe porównanie, ale ono lamerom samo się ciśnie na… język).

 

Wczoraj we fabryce kierownik nie mógł znaleźć gorszego momentu na dowalenie mi tego, co mi dowalił. Nie lubię tego, bo nie umiem, nie rozumiem, nie wiem!  A do tego całkiem inne rzeczy mi po głowie łaziły niż jakieś analizy wyszukane :/ Na koniec tych analiz trzeba poinformować ważne osobistości o wynikach. W owej dość sformalizowanej wiadomości są zwroty „dane przekazano do..”, „plik został przesłany..”, „coś tam załączono”. Na przekazanie, przesłanie i załączenie czasu ani chęci już nie miałam, to wysłałam to cholerne podsumowanie stosując zwroty – „zostaną przekazane”, „zostanie przesłany”, „zostanie załączone”. I szlus, zrobi się to jakoś we wtorek może. Kwity z wnioskiem urlopowym trafiły dziś na biurko kierownika tuż przed szesnastą. Złośliwiec zapytał – To jakie masz plany na weekend ;)?

- Ani słowa więcej – rzuciłam i poszłam se precz.

 

A niedoszła jeszcze synowa już mnie pewnie znielubiła, bo nieśmiało zapytała przez swego jeszcze nie męża, czy bym nie mogła jeszcze jakieś wstążeczki na masce przedniej… żeby tak widać było, że to ślub…? Kategorycznie domówiłam! Jaguar sam w sobie piękny jest i jak im jakieś małe białe piprztoki do klamek poprzyczepiam, to i tak będzie nadto. Na pociechę będą pewnie dwaj moi kumple na sprzętach robili za forpocztę.

No. I żadnych baloników, kokardek, laleczek i innych takich! Znaczy jak sami sobie, to bardzo proszę, ale ja do tego ręki nie przyłożę. Powiedziała wredna świekra ;)

 

A może by tak złamać nogę na tych szpilkach…? I niech by kto inny „przekazał”, „przesłał”, „załączył”? Ale nie. Bo przecież przede mną wrześniowy dwutygodniowy urlop (dość czarno go widzę, ale mniejsza), a po nim zaczynam kurs prawa jazdy.

21 sierpnia 2008   Komentarze (4)
aak  

Ćpun - emeryt

 

Dziadostwo – jak na moją matkę i ojca mówi mój Junior – mieli genialny pomysł! Kurwa! Doprawdy genialny :/ Kot, niegdyś mój, obecnie stacjonujący u nich (ma u nich dożywocie) miauczy po nocach. Wczoraj zastosowali ten swój genialny pomysł – dali mu na początek połówkę relanium. Nie pomogło, to poleciało drugie pół. Ojcu wybaczam, bo nieświadom, ale matka z racji zawodu powinna mieć więcej oleju w głowie. Kot przecież waży z dziesięć razy mniej niż przeciętny człowiek, a przeciętnemu człowiekowi nie przywykłemu do prochów po jednej takiej tableteczce nieźle się może we łbie pokręcić.

No i kocisku się pokręciło.

Zadzwonił do mnie ojciec, że kot umiera. Potem podał szczegóły: biega, szczeka po kociemu, wszystko je! Nawet kiełbasę! A teraz wchodzi na kolana i leży!

- Oj! On umarł! Cipcia, zobacz jego oczy…! O… nie, jeszcze żyje… - taką miałam mniej więcej relację z wydarzeń.

Cóż, są starej daty, to nie mają pojęcia jakie są reakcje po najprostszym naćpaniu – na pierwszy rzut idzie wilczy apetyt. A taki był z niego porządny kot ;)

 

Przygotowania do nadchodzącej w najbliższy weekend uroczystości idą pełną parą:

 

wódka i reszta napitków – kupiona,

pan młody ubrany (dziadostwo łożyło),

obrączki są (dziadostwo dało złote precjoza),

czarny jaguar zamówiony,

naszyjnik przyjaciele biżuternicy już mi zrobili – imponujący,

mała czarna, z tym że zielona – prawie gotowa,

czarne lakierki na 11-to centymetrowych szpilach czekają w szafie,

maseczka ujmujące 10 lat na jeden wieczór - zamówiona.

 

Dobrze, że w tym dniu będzie przy mnie Mężczyzna z Warszawy. Wesprze nie tylko z powodu wysokości obcasów….

 

I żeby była jasność: to nie ja wychodzę za mąż, mój Junior się żeni.

17 sierpnia 2008   Komentarze (6)

ku pamięci

znaczy, co bym nie zapomniała - bo to wszystko jest proste jak ruchanie, a jednak pojebane.

13 sierpnia 2008   Dodaj komentarz
aab  

Mało, coraz mniej

 .

05 sierpnia 2008   Komentarze (5)
aab  

Bez problemów

.

02 sierpnia 2008   Dodaj komentarz
aas  

Krem sułtański

.

21 lipca 2008   Komentarze (5)
ifendif  

Ogród botaniczny dla dorosłych

.
13 lipca 2008   Komentarze (4)
kupa  

Długie i nudne bla bla

.

28 czerwca 2008   Komentarze (5)
dupa  
< 1 2 3 4 >
Harley | Blogi