Kamienie
Planowałam łikendowe włóczenie się po giełdzie kamieni, z zakupami rzecz jasna. Na planach się skończyło.
W piątek przyjechały dzieci, więc w sobotę nie poszłam, bo wyjechały późnym popołudniem. Wieczorem przyszedł Majki z depresją. Wypiliśmy wino.
W niedzielę przyszła do mnie już sama depresja i odebrała mi chęć na kupowanie błyskotek. Wieczorem poszłam do Majkiego zobaczyć jak mu idzie remont.
- Chcesz kanapkę z pomidorem? – zapytał.
- Nie chcę.
- To masz. I pół piwa.
Fakty są niezbite – jestem stara, brzydka, gruba, nic nie umiem, niczego w życiu nie osiągnęłam i żyję mrzonkami. No, to pa. Muszę się ogarnąć w sobie i ogolić nogi.
A w merolu trzeba było naprawić alternator i wszystko z prądem wróciło do normy.