• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Harley

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 31 01 02
03 04 05 06 07 08 09
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 01 02 03 04 05 06

Strony

  • Strona główna

Archiwum

  • Maj 2014
  • Wrzesień 2013
  • Sierpień 2013
  • Lipiec 2013
  • Luty 2012
  • Styczeń 2012
  • Grudzień 2011
  • Październik 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Maj 2011
  • Kwiecień 2011
  • Luty 2011
  • Styczeń 2011
  • Grudzień 2010
  • Listopad 2010
  • Październik 2010
  • Wrzesień 2010
  • Sierpień 2010
  • Lipiec 2010
  • Czerwiec 2010
  • Marzec 2010
  • Luty 2010
  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Październik 2009
  • Wrzesień 2009
  • Sierpień 2009
  • Lipiec 2009
  • Czerwiec 2009
  • Maj 2009
  • Kwiecień 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Styczeń 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008

Archiwum sierpień 2009


Propozycja nie do odrzucenia

W piątek w środku dnia zapytał czy chce mi się pojechać gdzieś motorem - chciałam. Dopytywał czy nie mam jakichś planów na weekend, czy nie jestem zmęczona.

- Jak zmęczona, to tym bardziej.

- Tylko nie wiem jak to zrobić… Bo byśmy może pojechali nad morze, tylko jak z czasem… Może być morze?

- Może morze być, znaczy odwrotnie morze może być :)

- A łotewskie?

Na chwilę mnie przytkało, ale zaraz odpowiedziałam – Pewnie, ja w poniedziałek na 13-tą :)

No i wsiadłam w ostatni pociąg do stolca. U niego szybka kawa, pakowanie i o północy w drogę. Nad ranem, około czwartej, byliśmy nad Brożanym na Suwalszczyźnie. Rozstawił namiot, ja zabrałam się za ścielenie łóżek, czyli wyciąganie śpiworów z worków, a Mężczyzna z Warszawy zniknął… W jeziorze! Popływał i poszliśmy spać. W południe wyjechaliśmy i o dziewiątej wieczorem czasu łotewskiego jedliśmy kolację – kanapki z gulaszem angielskim i ogórkiem małosolnym – na kamieniach na łotewskiej plaży nad Bałtykiem, 100 kilometrów za Rygą. Po kolacji i innych takich (Z czego się śmiejesz? Bo łamiesz mi kark!) niewiele mieliśmy czasu na spanie w namiocie ustawionym na niewysokiej zalesionej skarpie tuż przy plaży. Dobrze, że rano nie uświadomiłam sobie różnicy czasu, bo o szóstej jeszcze mogę się budzić, ale piąta by nie wchodziła w rachubę! Powrót to około tysiąca kilometrów, bo w Polsce uprzedził – teraz pozwiedzamy – co znaczyło jazdę drogami siódmej kolejności odśnieżania, a to dlatego, by nie kusiło go przekraczanie dopuszczalnej prędkości. Policjanci są jacyś tacy nieprzychylni motocyklistom ostatnio i punkty rozdają lekka ręką :/.

W stolcu chwila odpoczynku u niego. Zabrał laptopa i kilka innych niezbędnych rzeczy, które dziś mu były potrzebne.

Położyliśmy się spać u mnie już po północy.

- Śpij.

- Mam spać? – przytulił, pogłaskał, pocałował.

- Masz wypocząć, a jak to zrobisz, to już twoja decyzja. – przytulił znów, pogłaskał znów, pocałował.

- Moja?

- Moja też – przytuliłam, pogłaskałam, pocałowałam. – Nie śpij.

- Nie śpię.

Nie spał, ani ja nie spałam. Wszystko działo się naprawdę, a wydawać się mogło snem.

Dziś rano odstawiłam go do szpitala. Jutro będą mu grzebać w kolanie, żeby go już nie bolało.

18 sierpnia 2009   Komentarze (4)
aas  

:)

 

Lampka nocna. Usiedliśmy. Zwróceni do siebie. Stopy noszące buty nr 42 zawarły układ z podłogą, te mniejsze – nr 37 – nie miały wyboru, choć przymusu nie było, wstąpiły do unii wraz z kanapą przykrytą prześcieradłem. Pełnoletnia koszulka Adidas w rozmiarze S, licząca sobie przeszło dwadzieścia lat rozstała się z właścicielką i nie pytana o zdanie została posłana w najdalszy kąt kanapy. Koszulki w rozmiarze XL nie było. Spodnie – jeszcze dziecko, z górą pięcioletnie – dresowe, domowe, fitness, co na metce miały napisane „piżama” poszybowały w przeciwną stronę i w dół by podglądać jak dogadują się stopy z podłogą. Nieco starsze springi nie wiem gdzie się podziały po opuszczeniu miejsca swojego poprzedniego pobytu. Tak, jak nie mam pewności co do białego pierwszoklasisty – moich siedmioletnich spodni do Taekwondo, które idealnie leżą na pupie Mężczyzny z Warszawy. I już nic między nami nie było. Cała wieczność tylko. I zapomniałam, że to wieczność, co się kończy, przychodzi taki dzień, ale jeszcze nie, jeszcze były. Będą. Mówi, że nie umie tańczyć. Niemożliwe! Jeśli mężczyzna w tak subtelny i wyrafinowany sposób sygnalizuje co zaraz zrobi, czego chce, co ja mam zrobić musi umieć tańczyć. I umie. Słońce. Lewy do lewego. Prawa do prawej, gładził moje plecy i sięgał, gdzie wydawało się nie powinien, nie w tym tańcu. Lampka nocna. Ukrył twarz przede mną. Nie, nie przede mną, przed moim wzrokiem. Był tam, a potem go zobaczyłam. Inny, dorosły i zdecydowany całując pozwolił i mnie poznać ten smak przesłaniając mi cały świat, sufit zwłaszcza. Ciemno. Wypukłość idealnie pasuje do wklęsłości, ciepło, bezpiecznie. Słońce. Twarzą w twarz, a tam na wspak. Twarzą w twarz i tam też. Twarzą w twarz, dał mi wodze w ręce. Lampka, słońce. Słońce – „Trzym się”. Odjechał.

Trzymam? Niewdzięczna. A zawdzięczam tak wiele.

„Skazany na bluesa” poleciał w TV. Potrzebne było mi to oglądanie jak dziura w moście. W moście przerzuconym ponad codziennością. Łatam ją wódką. Boję się, że kiedyś trafię na tak dużą, że nie da się jej niczym… zalać.

12 sierpnia 2009   Komentarze (1)
aas  

Baju baju

 

Eee, jaki tam cdn. Nie chce mi się inaczej niż telegraficznie: powrót, to zamek obejrzany z zewnątrz, bo już zamknięty, nocleg nad znacznie gorszą łazienką – rozjeżdżona zbita glina na brzegu strumienia, ale zawsze to łazienka, przelot autostradą przez Węgry, nocleg na Słowacji i droga do domu w ulewnym deszczu.

… koniec …

Mamy też za sobą krótszy wypad – festiwal w Chorzowie i po nim cztery dni – w dwa motocykle i cztery osoby – Czechy i Słowacja. W środę dowiózł mnie do domu i pojechał na południowy wschód robić kiełbasę na wesele brata (której nie robił, bo była już zrobiona) i być w pogotowiu, bo „może będzie potrzebny”. Jak na mój gust mocne wrażenie wywarła na nim cała ta sytuacja, ot co.

 

Drastyczny spadek formy zaliczam obecnie. Powód jest nie jeden. Przyczynia się też do tego mój były mąż (nie dodam – skądinąd miły człowiek). Mnie to on może już tylko skoczyć na pukiel, ale strasznie mi żal Juniora.

Papierosy mi nie smakują, wieczory umykają z pamięci, zalane znieczulaniem. Chciałoby się zasnąć na dłużej i obudzić w jakimś lepszym czymś. Taaa… takie rzeczy to tylko w bajce o śpiącej królewnie :/

05 sierpnia 2009   Dodaj komentarz
aas  

Jeden przez n

 

Moja wiara w ludzi jest jak funkcja dążąca do zera.

05 sierpnia 2009   Komentarze (1)
aas  
Harley | Blogi