Słabo tak na lekuchnym rauszu wracać do pustego domu. Nawet jeśli poz atrzaśnięciu drzwi taksówki Azor, kot mój wita mnie stęsknionym miaaauuu, nawet jeśli z rana, wychodząc do fabryki zamykałam drzwi zupełnie nie pustego domu. Nawet jeśli w komunikatorze mam wiadomość od najmilszego.
To ja się obmyję i zmyję to "nawet jeśli" i położę ze wspomnieniem.
W tym nowym domu, nie własnym, wynajmowanym prawie za pół pensji – za drogim, ale dużym, żeby było dość miejsca dla każdego, czasami, bo Mężczyzna z Warszawy vel Hrabia vel Dochodzący (to chyba najwłaściwsze dla niego imię, ale że nie jest mi miłe nie będę go nadużywała), w tym domu, a dokładnie na jego tyłach zasialiśmy trawę. Trawnik założyliśmy. Rośnie sobie. Czasem się go skosi dla odnowy. Proszę mnie skosić. Albo sama to zrobię. Zwietrzała :/
Od nowa? Odnowa?
Mam ich dwóch: http://harley.blogi.pl/ i http://harley.ownlog.com/. Dwóch, bo blog w liczbie pojedynczej jest rodzaju męskiego, a że posiadanie bloga w liczbie mnogiej nie było moim zamiarem, to przyjmuję wersję – mam dwóch, a nie dwa.
Co zrobić z tym nadmiarem? Pokochać jak bliźnięta? Porzucić, zabić jednego z nich? Może dopieszczać każdego? W jednakowy, czy różny sposób?
Zastanowię się jeszcze. Nie teraz. Muszę przygotować coś do jedzenia na jutro. Przychodzą dwie laski z poprzedniej fabryki. Poplotkujemy troszkę.
Jak znudzony mąż - wyszedł po mleko i wrócił po 10 latach. Jak gdyby nigdy nic postawił mleko na stole w kuchni i usiadł na krześle nawet nie mówiąc - jestem. I to właśnie wtedy, jak zaczęłam romans z innym.