Pisać? Nie pisać?
Skojarzenie z wielkim hamletowskim dylematem byłoby niewybaczalnym nadużyciem (MS Word poprawił mi rz na ż, ułomność moja, jedna z wielu wylazła na światło). Nie mam weny ani dla wzlotów ani zlotów. Ani dla spostrzeżeń o postępie zauważalnym przez robaczka zabłąkanego w wędrówce przez codzienność do wyremontowanego gabinetu lekarskiego. Ani do refleksji wywołanych obserwacjami zachowań ludzkich ludzi bliższych mi i dalszych. Zabawne są, pouczające niekiedy i przygnębiające czasami.
Dziś byłam z młodymi z rodziny w przybytku, gdzie dają pizzę (zgrabnie ominęłam trudne słowo określające ten rodzaj knajpy, nieprawdaż?). Młodzi byli płci przeciwnej. Nie sądziłam, że kelnerka, dla mnie zwyczajna, może wywołać tak silne emocje. U obydwu. To było pouczające.
Nie będę wybiegała w przyszłość dalej niż na chwilę. A za chwilę idę pod prysznic, potem położę się spać.