Niesforna część ciala
Mężczyzna z Warszawy zacytował mi dowcip, jaki usłyszał w TV – dlaczego kobiety udają orgazm? Bo myślą, że kogoś to obchodzi.
Odpowiedziałam, że współczuję tym, co muszą udawać. Ale w sumie wisi mi to, bo przecież nie chcę żeby uszczęśliwiał te nieszczęśliwe ;)
Ja to nawet powstrzymuję się od używania tego określenia użytego w dowcipie, bo ono takie ubogie w porównaniu z rzeczywistością, jakiej doświadczam za jego sprawą. Ale co się będę rozpływać w zachwytach, wyjdzie z tego różowy puszek w wianuszku stokrotek, obficie obsypany cukrem pudrem. Może zemdlić ;)
Moja miniona niedziela to był full wypas albo - mocniej mówiąc - wyjabana w kosmos :)) W sobotę, prawie cały dzień, chłopaki dłubali przy sprzętach przed domem – Mężczyzna z Warszawy budował sobie olejarkę, która w czasie jazdy ma mu automatycznie smarować łańcuch, dwóch kumpli wymieniało olej w swoich maszynach, potem jeden z jeszcze innym z naszego gangu (chwilowo niepełnoprawny, bo prawko zdał, ale dopiero przymierza się do kupna motocykla) pojechał do Katowic na lotnisko odebrać swoją byłą, co obecnie mieszka i pracuje za kanałem.
Ja w tym czasie co i rusz musiałam coś posprzątać, poukładać w chałupie, bo chłopaki, jak to chłopaki, okropnie bałaganią, gotowałam obiad, który zjedliśmy na kolację, ale też posiedziałam z nimi trochę na słońcu, przyglądając się ja sobie śmodrają ręce różnymi smarami. Pod wieczór Mężczyzna z Warszawy z tym, co nie wybrał się do Katowic pojechali na godzinkę pokręcić się wokół miasta. A w niedzielę...
Znów w tej samej parze mieli sobie pośmigać, lecz już dalej. Miała to być wycieczka całodniowa. Siedziałam cicho, bo przecież nie będę marudziła, że mnie zostawiają. W końcu kaleka jestem, no i byłby to dla Mężczyzny z Warszawy pierwszy dłuższy wypad bez celu w tym sezonie. A rzeczą ogólnie wiadomą jest, że motocyklem najprzyjemniej jeździ się w pojedynkę...
No, ale padła propozycja, że może dam radę z tym gipsem ;) Upewniałam się ze trzy razy, czy faktycznie chce. Chciał i to na tyle bardzo, że - wspólnymi siłami całej bandy - skonstruowali mi odpowiedni bucik na gipsie - pod piętę podłożyli nóżkę od szafki kuchennej (taką zapasową), przywiązali mocno bandażem, na to założyłam but - motocyklowy ochraniacz przeciwdeszczowy. Skóry bym nie przecisnęła przez gips, to założyłam zwykłe bojówki (pod spód, na lewą nogę pończoszkę, na prawą wełniany getr, żeby nie wiało zbytnio), ochraniacze na kolana i w drogę! Niby nie daleko od domu, zatoczyliśmy duże koło z omijaniem miasteczek, bocznymi drogami, z dwoma przystankami nad jeziorem i rzeką, ale zrobiliśmy przeszło 300 km.
Na koniec zajechaliśmy do domu z ogrodem, który kupił niegdyś kumpel z tą swoją byłą, ale jakieś 3 miesiące po tym zakupie tak im się skiepściło, że się rozstali (w zgodzie). Była wyjechała do lepszego kraju, kumpel jeszcze tam długo mieszkał, aż w grudniu wynajął mieszkanie, a dom byłej stoi pusty. Ogród jednak, nawet bez opieki, nie traci na atrakcyjności i w taki ciepły wieczór przyjaźnie przyjął nas wszystkich na ognisko i kiełbaski (pierwsze nasze bez piwa!, bo chłopaki na sprzętach ;)). Siedząc przy ogniu, z jedną nogą obutą w gips, drugą w glanie, uświadomiłam sobie, że nie czuję różnicy. Może, zatem, po mieszkaniu chodzić w glanie?
W domu byliśmy po 23-ciej.
W poniedziałek rano Mężczyzna z Warszawy pojechał do stolca.
Jak przypuszczałam, za tydzień go nie będzie u mnie. Ale poinformował mnie o tym bardzo dyplomatycznie. Leżeliśmy na kanapie, w trójce zaczęły się wiadomości o północy, podali datę, że zaczął się poniedziałek, 27-my kwietnia. Zaczął wyliczać kiedy jest pierwszy maja - W piątek, tak? Pojadę sam, co...?
No, przecież nie powiem, nie, bo potrzebuję pomocy w zakupach, i jakichś innych pierdołach. Odpowiedziałam - Wiem.. Wiem...
"Ale na Bajzel jestem!" - dodał zadowolony, że nie robię scen.