Pajączek-nieboraczek wiecznie żywy ;)
Chciał mnie dziś znów oplątać niespodzianie. Ha! Nie udało się, trala-la-la :).
Miałam go dziś zawiadomić, że w połowie marca zamknęłam nasz ostatni wspólny rachunek bankowy, ale mnie uprzedził, zadzwonił. Był w banku, bo jest w potrzebie i chciał się zadłużyć – również na mój rachunek, skorom współwłaścicielką była – i się dowiedział, że kicha :). Tak jest! Zacieram ręce z zadowolenia. Byłam szybsza, przewidująca i bardziej przebiegła. I w nosie mam czy potrzebował kasy na obrączki, czy na cokolwiek innego. Bo we wrześniu panna poprowadzi go do urzędu. Ona z tych, co prą do swego.
Mnie się wciąż nie udaje. Plany maleńkie, większe i ogromne palą na panewce.
Dziś rano we fabryce, w porannej porze sprzyjającej pogaduszkom na rozruch ludzkiej maszynerii chłopcy opowiadali o swoich żonach i partnerkach i o międzyludzkiej strategii. Coś tam wtrąciłam i znów usłyszałam, że niby mądra jestem. I z tą mądrością, nikomu niepotrzebną rosnę sobie jak spóźniony grzybek na przedzimiu, zbędny taki, bo za mały by barszcz wzbogacić, o gulaszu nie wspomnę. Zostawia się go w ściółce na pożywienie dla robaczków albo zabiera, ale jakoś dziwnym trafem gubi się po drodze do domu.