• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Harley

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
27 28 29 30 01 02 03
04 05 06 07 08 09 10
11 12 13 14 15 16 17
18 19 20 21 22 23 24
25 26 27 28 29 30 31

Strony

  • Strona główna

Archiwum

  • Maj 2014
  • Wrzesień 2013
  • Sierpień 2013
  • Lipiec 2013
  • Luty 2012
  • Styczeń 2012
  • Grudzień 2011
  • Październik 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Maj 2011
  • Kwiecień 2011
  • Luty 2011
  • Styczeń 2011
  • Grudzień 2010
  • Listopad 2010
  • Październik 2010
  • Wrzesień 2010
  • Sierpień 2010
  • Lipiec 2010
  • Czerwiec 2010
  • Marzec 2010
  • Luty 2010
  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Październik 2009
  • Wrzesień 2009
  • Sierpień 2009
  • Lipiec 2009
  • Czerwiec 2009
  • Maj 2009
  • Kwiecień 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Styczeń 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008

Archiwum maj 2009


FC Rumunia

 

Nasi górą, czyli Barcelona, bośmy wszyscy, bez umawiania się, kibicowali tej drużynie. No miło było ale…

Jest jedna niekorzystna strona przyjaźni z chłopakami. W południe dostałam wiadomość od jednego – „Harley, robimy dzisiaj u mnie oglądanie finału ligi mistrzów, co Ty na to? :) Będą rzar, mchm i może pgal, bo Gac jest spacyfikowany przez modliszkę…”, Odpisałam – „Jezu! Jakiej ligi? W sumie to bez znaczenia ;)”.

 

No i stało się. Pracuję ostatnio nad formą cielesną i tu pojawia się ten niekorzystny aspekt przyjaźni z chłopakami. Bo oni oglądają mecz z nieodłącznym piwem i czipsam w nieograniczonej ilości. Nie mam ja silnej woli :/. A zmniejszenie w obwodach jest mocno pożądane, gdyż zbliża się czas, piękny czas, czas oczekiwany od roku, czas wyjazdu! Długiego, dalekiego i fajnie będzie mieć trochę miejsca pod skórami na wypadek gdyby zimno było i trzeba by założyć coś ciepłego.

 

Wczoraj wyjazd stanął pod wielkim znakiem zapytania. Byłam u doktora, zdjął gips, pomacał, a że bolało jeszcze trochę kazał smarować ćwiczyć i dał jeszcze dwa tygodnie zwolnienia. A urlop zaplanowany był na tydzień z Bożym Ciałem! Bardzo, ale to bardzo obawiałam się, że po tak długiej nieobecności kierownik powie „figa z makiem” na moją prośbę o jeszcze tydzień wolnego. Późnym wieczorem, z dusza na ramieniu, wysmarowałam do niego emalię, bez ściemniania – że zależy, że wyczekany i że to najlepszy czas. Poszłam spać w minorowym nastroju, bo Mężczyzna z Warszawy też nie był zadowolony z takiego obrotu sprawy. Śniło mi się, że kierownik mnie lubi, bo zabrał mnie z biura na plażę jakąś. Rano w poczcie znalazłam potwierdzenie odbioru mojego listu, ale na odpowiedź musiałam czekać do południa. Jak ją czytałam, to spociły mi się dłonie…

 

„Harleyu,

Mówi się trudno. Chcę Cię widzieć zdrową, a nie "kuśtykającą";-). Poza tym oczywiście wypoczętą i pełną chęci do pracy;-).

Wypad na motorze w Rumuńskie Karpaty - bezcenne;-))). 

Jedź i baw się dobrze i wracaj szczęśliwie.

Widzimy się po moim urlopie (20-30.06).

Ciao,

Andrzej (awo) W:-).”

 

Nnno. Równy z niego gość :).

 

29 maja 2009   Komentarze (3)
aas  

Złoty pieniądz

 

- Chodź, pobawimy się w doktora – powiedział Mężczyzna z Warszawy.

Poprzedniego dnia odpuścił uznając mój argument, że nie mamy waty, w sobotę ją kupił i napierał uparcie. Broniłam się, ociągałam w końcu uległam. Zrobił to. Zdjął mi gips! Znaczy tę szynę, którą z oryginału zrobił mi ortopeda. Ci, co mieli już coś w gipsie uprzedzali, że noga będzie wyglądała okropnie – chuda z łuszczącą się skórą. U ortopedy byłam tak przerażona, że się jej nie przyjrzałam i nie porównywałam z tą co mi została cała. Teraz mogłam. Faktycznie skóra się łuszczyła – starłam wszystko. Ale wcale chuda nie jest! Normalna prawie, tylko stopa opuchnięta i ten palec taki gruby w każdą stronę. Nie spodobała mi się, ale umyłam ją i zabalsamowałam. Ściślej – posmarowałam balsamem, bo balsamowanie kojarzy się raczej ze zwłokami, a ona żyje i mam nadzieję się zrasta. Założyliśmy gips na powrót, bo z gołym placem nie położyłabym się do łóżka. Różnie by się to mogło dla niego skończyć… Bo strony na przemian, a potem w zespół, od palców u nogi po ucho, napinały się bezwiednie od ciepła palców Mężczyzny z Warszawy. I znów zatapiał mnie całą w przejrzystym jeziorze bym mogła sięgnąć z dna złoty pieniądz wrzucony tam, by wracać w umiłowane miejsce. Całował niemiłosiernie delikatnie, muskając ledwo ustami, językiem, powietrzem. Dotykał, patrzył i zamykał oczy,  kontrolując, by w końcu wymknąć się spod kontroli wszelkiej. Normalna rzecz między dwojgiem od normalności daleka o mile.

 

 

Wczoraj pojechał do starszych. Wieczorem powtarzałam sobie jak mantrę „zapomniał, zwyczajnie zapomniał” i przeganiałam głupie myśli o śliskiej jezdni, bo nigdy nie zapominał. Zadzwonił po północy. Co za ulga! Powiedziałam, że teraz zawsze ma się odmeldować jak dojedzie. Ale w sumie po co? Dla uspokojenia mojego niepokoju? Przecież nie w tym rzecz, ważne żeby do celu zawsze docierał szczęśliwie.

 

Wczoraj też przyplątało mi się jakieś świństwo: KH1N1, jak katar, GH1N1, jak gorączka, a może to AH1N1, jak alergia? CH1N1, jak chuj go wie, ale to świństwo, tak mnie dopaść akurat jak kupiłam karnet na siłownię :/

24 maja 2009   Komentarze (2)
aas  

Czkawka

 

Doktor poczytał kartę, oblukał zdjęcie – Poprzeczne złamanie, to się długo zrasta… Zdejmiemy i zobaczymy czy boli.

Zdjęli. Dotknął! Bolał jak diabli. Wycieli przód cholewki gipsowego kozaczka i resztę założyli na nowo. We wtorek na rentgen i się okaże jak długo jeszcze.

 

A było tak pięknie. Już przywykłam, że kładę się spać w prawym bucie (nawet niekiedy zapominałam zdjąć lewy), śmigałam z kulami jak mały parowozik, a teraz znów spowolnienie i znaczne ograniczenie mobilności. Od nowa trzeba nauczyć się chodzić bez obciążania palca.

We fabryce już za mną tęsknią, znaczy ta, co mnie zastępuje – przejęła niewdzięczny kawałek chleba. Potęskni jeszcze dłużej, a ja nie odwzajemnię jej uczucia, nic a nic. Tylko Bzyczek taki nieużywany stoi, a ja wychodzę z tych okruchów wprawy, których nabierałam w pierwszych dniach wiosny. Ciekawe czy jak to wszystko się już skończy – leczenie i rekonwalescencja – założę jeszcze moje zajabiste szpilki, co je kupiłam na ślub Juniora. Wprawdzie nigdzie się nie wybieram, ale ładne są…

 

Mężczyzna z Warszawy też niedomaga na prawą nogę, ale wyżej – w kolanie. Takie to dziadki zużyte z nas są, choć ja bardziej nadgryziona zębem czasu. On, jednak, ma przed sobą dłuższą perspektywę i trzeba mu sprawnych członków. Wiele jeszcze przed nim dróg do przemierzenia.

 

Obejrzałam wczoraj film. Coś czego nie rozumiałam nie jest jednak niedorzeczne, bo usłyszałam dokładnie te same słowa. Jakiś czas temu wypowiedział je Mężczyzna z Warszawy, a teraz, po kilku latach, pewien reżyser włożył je w usta jednego z bohaterów swojego filmu. Poczułam się jakbym dostrzegła błąd matrixa! Szkoda, że akurat na tym się zaciął. Czemu nie czknął lepszym czasem…

Nie czknął, bo nie miał czym. Po okruchach się nie czka.

 

Doceniam, mogłoby i ich nie być. Może opowiem niebawem o ostatnich wartych doceniania, że jacie!

14 maja 2009   Komentarze (2)
aas  

Zdrowy (?) rozsądek

Zwierzałam się siostrze ze swojego smutku związanego z pewną sprawą, która niechybnie nastąpi.

- No, ale zostanie zadra i jej się nie da już wyleczyć.

- Jak zadra!? Przecież to tylko facet!

Boję się, że jestem bliska podobnym reakcjom. Boję się, bo ja nie lubię grzebać w ogródku, nie lubię telewizji, krzyżówek w nadmiarze i życia życiem dzieci.

06 maja 2009   Dodaj komentarz
aas  
Harley | Blogi