• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Harley

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 01 02 03 04 05

Strony

  • Strona główna

Archiwum

  • Maj 2014
  • Wrzesień 2013
  • Sierpień 2013
  • Lipiec 2013
  • Luty 2012
  • Styczeń 2012
  • Grudzień 2011
  • Październik 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Maj 2011
  • Kwiecień 2011
  • Luty 2011
  • Styczeń 2011
  • Grudzień 2010
  • Listopad 2010
  • Październik 2010
  • Wrzesień 2010
  • Sierpień 2010
  • Lipiec 2010
  • Czerwiec 2010
  • Marzec 2010
  • Luty 2010
  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Październik 2009
  • Wrzesień 2009
  • Sierpień 2009
  • Lipiec 2009
  • Czerwiec 2009
  • Maj 2009
  • Kwiecień 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Styczeń 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008

Archiwum listopad 2010


Życiowe dylematy

Znów zaliczyłam mały lansik galeryjny z lekka militarnie się wystroiwszy. Miałam kupić żarcie dla kotów... Będą żarły dziś suszki, zaopatrzenie dopiero jutro, dziś w regały z ciuchami mnie wciągnęło, bo bardzo mi się podoba ten styl starodawnego munduru, królujący na wieszakach. Nie miałam pojęcia, że właśnie to teraz w modzie piszczy, że ona taka „moja” jest.

 

Naprzymierzałam się prawie do syta. Prawie, no bo nie wiem czy mogłabym się przymierzaniem nasycić? Najgorsze chwile miałam w obuwniczych. No zamarzyły mi się te botki na obcasie, znaczy niekoniecznie te, co ostatnio widziałam. Dziś zobaczyłam inne! Cztery dychy droższe od tamtych. Pięęękne, zgrabne z kokardą na boku, a jaka slim w nich jestem...mmmm. Zdenerwowałam się i napisałam do Mężczyzny z Warszawy że ma mi zakazać łażenia po sklepach albo nie zostawiać samej na weekend! No tak! Jaki z tego wniosek? Wszelkiej rozrzutności babskiej winni są mężczyźni! Bo albo przykro przyjdą i nastrój trzeba sobie jakoś poprawić. Albo wcale nie przyjdą i tym bardziej chujowo się robi (może określenie niezbyt fortunne w sytuacji braku...). Albo nie dość się zajmują i głupoty się w głowach białogłowych lęgną. W każdym razie zawsze winę ponoszą oni!

Oni, na pewno powiedzą, że zawsze muszą za wszystko płacić. Albo żywą gotówką albo niematerialnie – czasem swym drogocennym, zainteresowaniem, czy samą zwykłą obecnością.

No. Tak. Tak już jest i nie ma się co przeciw temu buntować. Płacić, panowie, płacić.

 

Mężczyzna z Warszawy pozostawił mnie samą na calusieńki długi weekend!

... – niech sobie każdy sam tu dopowie, co samo się nasuwa ;)

 

Jak mu o tych butach napisałam, to owszem – zadzwonił. Dopytał co za jedne, czy kupiłam i dlatego rozpaczam. Dowiedziawszy się, że nie kupiłam powiedział – To nie masz co rozpaczać.

 

Jak to nie mam! Przecież wracałam do domu bez butów! A do JEST powód do rozpaczy. Koniec końców zaproponował swój udział w zakupie w kwocie 150 zeta. Czyli ja musiałabym dołożyć 200. Nie zdecydowałam się.

Zastanowiło mnie jednak, czemu chce mi kupić tylko jeden i w dodatku nie cały but!? Zapytałam o to.

„Gdyż kupiłem samochód jaki chciałaś a teraz jestem zadłużony i niedługo stracę robotę :)”

 

Z tą utratą roboty to on ma obsesję. Facet łebski jest i powinien pryncypała cisnąć o podwyżkę co i rusz, a nie tak dawać się wysysać. Ale mniejsza.

Samochód. Jaki chciałam... Nooo, tak, tak, bardzo mi się podoba, bardzo. I nie mogę powiedzieć, bez szemrania mi go daje. Jechałam nim ze stolca jak przyprowadzał do mnie motór na zimowanie. Dał mi też go jak musiałam (no może nie musiałam... ;)) do sklepu, a on siedział przy robocie. Bez szemrania dał. No, to niech już będzie, że samochód jest jaki ja chciałam ;).

 

No dobra, ale co ma samochód do butów?! Przecież te buty, to kropla w morzu gotówki wylanej na auto! A do tego...

Do tego wywalił kasę, zupełnie niepotrzebnie, na jakieś smarowidła do zabezpieczania antykorozyjnego!

Tak, wywalił. Gdyż jakby mnie zapytał, to bym mu powiedziała, co i jak. A powiedziałabym żeby najpierw zajrzał baśce pod spódniczkę, czyli pojechał na pierwszą lepszą stację z podnośnikiem i sprawdził jak się ma fabryczne zabezpieczenie. Nie zapytał, to ja się nie wychylałam, bo panowie wrażliwi na punkcie aut swych, szczególnie nowonabytych. No to kupił te mazidła i pojechał do domu swego rodzinnego, bo tam „jest kanał”. I w ten oto sposób mnie wpuścił w kanał, pozbawiając mnie butów.

Bo:

- wydał kasę na mazidło, a mógłby na buty,

- zostawiając mnie samą na te dni stworzył warunki bym uświadomiła sobie istnienie butów, których zostałam pozbawiona.

 

I to wcale nie jest pokrętny wywód!

 

Ale ... Przyparty do muru słowami: „Ale jakbym bardzo bardzo płakała... To byś kupił dwa całe? Powiedz, że tak :-”, z ociąganiem odpowiedział: „No taaak :)”.

 

I teraz jestem w kropce – płakać? Przyjąć tę część buta w prezencie? Czy olać te buty całkiem?

 

Nie, nie... Olać, to nie... Chyba. I jeśli nie olewać, to na które się zdecydować? Cholera! Dlaczego nie mogę kupić sobie dwóch par!!

 

 

14 listopada 2010   Komentarze (6)
aas  

Lubilatka

Lata lecą i robią swoje. Zapomniałam, czy nigdy to do mnie nie docierało? Nie jestem przesądna, gdzieżby! Ale swój rozumek mam i trzynastkę traktuję z ostrożnością. To czemu ja bloga założyłam trzynastego? Listopada, osiem lat temu. Trzynastego listopada, wczoraj wykupiłam znów swoją domenę. Czekałam aż ją home.pl uwolni po niezapłaconym abonamencie, bo to najprostsza droga obniżenia kosztów – założyć na nowo „za złotówkę”. Czekałam i czekałam aż zapomniałam i wczoraj sprawdzając dostępność innej nazwy przypomniałam sobie o mojej. Okazała się wolna, więc czym prędzej ją zakupiłam za 12coś. No i zobaczyłam na fakturze tę datę! Trzynasty :/. A ta domena ma mi szczęście przynieść. Głównie w interesach.

 

Lata lecą, jak to ustaliłam na wstępie i z ich biegiem świruję – umalowałam paznokcie na różowo i zachciewa mi się butów na obcasie na zimę. Na domiar nabieram coraz większej niechęci do ciężkich prac domowych przynależnych w normalnych warunkach facetowi. Przewraca mi się w głowie, oj przewraca. Ale umiarkowanie jeszcze – lakier miałam w szafce, o butach tylko marzę sobie i czasem zajdę przymierzyć takie jedne i grzecznie odstawiam bo trzy stówy to dobra cena, ale trzeba baterię do umywalki dzieciom na gwiazdkę kupić. Co do prac domowych – stękam, ale jeszcze daję radę. Potem stękam bardziej, ale nikt tego nie słyszy, może Majki czasami. Z nim jednak mam niepisany układ na wzajemne stękanie o wszystkich bolączkach ciała i duszy.

 

Wracając do trzynastego listopada roku dwa tysiące dwa – nie miałam pojęcia jak ważna to będzie dla mnie data i jak zaważy na moim życiu. Zaważyła bardzo, gdyż ważne jest to, co mi w konsekwencji przyniosła. Jakby to było gdybym poczekała aż kalendarz zrzuci jedną szatkę w tej grze w rozbieraną butelkę, kończącą się wejściem całkiem gołym nowym roczkiem? Czy gdybym świętowała dziś nie wczoraj? Jak wyglądałoby to święto?

Ha! Ha! – szyderczo zaśmiało się życie! – Nigdy się tego nie dowiesz, Harley!

 

Pokazując życiu język, przypominam sobie znajomych-nieznajomych poznanych tu i rozpoznanych, zapomnianych i wspominanych. Pokazuję życiu język i odpisuję na majla martyni, plotkując o tych znajomych-nieznajomych, pokręconych, nadmiernie wrażliwych, konfabulujących i zwykłych kłamcach. Plotkujemy też sobie o tym Ważnym, co zaważył na moim życiu.

 

Lubię to. To plotkowanie, różowe paznokcie stukające w klawisze, imaginację zamszowych botków z obcasem na moich stopach i ten jubileusz (choć z nim różnie bywało, o czym świadczy skromne archiwum).

 

14 listopada 2010   Komentarze (4)
aas  

New look, na chwilę

Zagrali, ale bardziej, jak w teatrze, a nie kasynie. Aktorzy doskonali! Wciągnęli również nas do tej gry i wszyscy udawaliśmy, że to niewolnicy decydują u którego właściciela chcą być. Żałosne przedstawienie.

Mam zatem nowego kierownika, a ściślej będę go miała od stycznia, bo wówczas się sformalizuje ten nowy model organizacyjny zwany przeze mnie NEMO. Nic to, kumpel z całkiem innej fabryki powiedział, żebym podesłała papiery, bo szukają u niego kogoś i może się nadam. Byłoby git – rzut beretem od domu, a zima idzie i jak śnieg znów się sypnie, jak ostatnio, to będę zmuszona używać tramwaju, a nie lubię i w tramwajach dupsko rośnie.

Z ciekawością będę obserwowała moje losy zawodowe, zwłaszcza, że pod koniec ubiegłego roku pewna wróżka wywróżyła mi zmianę w tym zakresie i to w drugiej połowie roku. W sumie zmiana już zaszła, ale może zajdzie dalej...

 

Dziś po WF-ie poszłam do galerii i się popławiłam. Najpierw zaszłam do Sephory i się umalowałam: korektor pod oczy za 99 zeta, puder Givenchy za prawie 200, róż Dior za 170, rzęsy – Lancome za 130. Taka śliczna udałam się do H&M, poprzymierzałam i nie kupiłam, bo sukienka z wieszaka „wszystko po 40 i 60” była źle odwieszona i cena na metce była aktualna – 120 :/. Na buty zostało mało czasu i dobrze, bo mogłam się nie wykazać rozsądkiem.

W H&M kupiłam trzypak majtek. Niewypał z powodu dezinformacji – rzekomo w tym sklepie rozmiary bielizny są zaniżone (a może zawyżone?), w każdym razie kazały wziąć mniejsze niż zwykle. No i te 36 mogę sobie włożyć... Ale z założeniem gorzej.

 

 

Należałoby już się umyć, o czym myślę z niechęcią, z racji kosztownego makijażu. Cena faktycznie czyni cuda, choć inne znaczenie ma ten slogan w perfumerii niż w CCC z butami.

 

11 listopada 2010   Komentarze (5)
aas  
Harley | Blogi