• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Harley

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
01 02 03 04 05 06 07
08 09 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28

Strony

  • Strona główna

Archiwum

  • Maj 2014
  • Wrzesień 2013
  • Sierpień 2013
  • Lipiec 2013
  • Luty 2012
  • Styczeń 2012
  • Grudzień 2011
  • Październik 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Maj 2011
  • Kwiecień 2011
  • Luty 2011
  • Styczeń 2011
  • Grudzień 2010
  • Listopad 2010
  • Październik 2010
  • Wrzesień 2010
  • Sierpień 2010
  • Lipiec 2010
  • Czerwiec 2010
  • Marzec 2010
  • Luty 2010
  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Październik 2009
  • Wrzesień 2009
  • Sierpień 2009
  • Lipiec 2009
  • Czerwiec 2009
  • Maj 2009
  • Kwiecień 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Styczeń 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008

Archiwum luty 2010


Zagralśmy jednak

A jednak miniony weekend był z tysiąca moich. W ubiegłym tygodniu, gdy zapowiadał ten wyjazd do Zakopca powiedziałam, że nie wydaje mi się, by miał ciśnienie na góry i nie ma też ciśnienia na przyjazd do mnie. „Ciekawe skąd to wiesz co ja mam, a czego nie” – zapytał.

 

Nie wiem skąd wiem, ale wyczuwam i rzadko się mylę.

 

W piątek pojechał na dworzec na nocny do Zakopanego. Nie wsiadł, bo „Za bardzo zapchany pociąg, nie jadę”. Na moją sugestię, że rano ma pociąg do mnie, nie odpowiedział. W sobotę w porze obiadowej objawił się w necie i zakomunikował niby pytając – „ Nie chce mi się nigdzie ruszać, posiedzę sam, ok?”.

Wyjazd w góry jeszcze bym zrozumiała, ale że mu się nie chce przyjechać do mnie...! Ale nic to, przyjęłam ze stoickim spokojem, bez uwag, bo to tylko słowa przecież, a chęć posiedzenia w piżamie cały dzień – jak to Sanguś słodko odmalował, pisząc o samych skarpetkach – mógł mieć, bo miał za sobą ciężkie dni w mocno zaludnionym tym swoim małym mieszkanku.

 

Żal mi było wspólnego spędzenia tego czasu w piżamkach, a raczej bez nich i innych takich. Żal spowolnienia, jakie mi daje i zapomnienia o wspomnianej jakiś czas temu Organizacji, która męczy mnie ostatnio mega męczy. Nie wiem czy jemu też żal się zrobiło owego spowolnienia i zapomnienia, jakie może mu daję, czy  żal mu się zrobiło żałosnej kobiety – mnie znaczy – ale wieczorem zapytał czy ma coś zabrać, bo „jadę do Ciebie”.

 

Dopiero w niedzielę pod wieczór dostrzegłam symptomy, że przyjechał, bo żal mu było spowolnienia i zapomnienia, jakie mu daję. Do tego czasu byłam pewna, że przyjechał, bo żal mu było żałosnej kobiety – mnie w sensie. Takie dwa w jednym ;)

 

Ale w dartsa grał znów fenomenalnie, niezależnie czego mu było żal.

 

A strategię to ma taką perfidną... Zaczyna od najwyższej stawki – sam środek, za 25, a nie rzadko i za 50 punktów. Potem gra rozważnie, liczy, bo ma przecież konkretną ilość punktów do zdobycia. Czy wyznacza sobie w co gramy? W 301, czy 501? A może jakoś samo się w trakcie gry okazuje?

Lotkę ma profesjonalną. Ta do dartsa składa się z grotu, beczki, O-ringu, shaftu, nasadki, piórka i protektora. Przekład z nieożywionej materii na bardzo żywą pozostawiam wyobraźni każdego, kto grał kiedy w dartsa ;). Powiem tylko, że O-ring kojarzy mi się z ciepłym czasem, liśćmi na drzewach, wiatrem, gdyż O-ring jest w łańcuchu motocyklowym.

Ale odbiegłam...

501. W to grał ze mną, choć właściwie nie miał przeciwnika, bo tarczą mu jestem przecież jedynie. W 501 grał ze mną w sobotnią noc, żałując – czego? Nie wiem. Ale grał doskonale, po mistrzowsku. Trafiał gdzie chciał. Miała być siódemka? Była siódemka. Za cel wybrał double 11 – była podwójna 11-tka. Wybrał jedynkę – trafił. Potrójna piętnastka? Proszę bardzo! Jest 45 punktów.

Cała tarcza jego!

A w niedzielę rano to graliśmy w „double out” ! Nie lada sztuka, ale on potrafi... Pogrywa tak ze mną, oj pogrywa...

 

Się rozmarzyłam, a miałam o bojlerze pisać... No, to już jutro może, albo kiedyś. Bo się zepsuł.

26 lutego 2010   Komentarze (7)
aas  

Blylylylummmplum

Wampiry! Precz! Kiepskim jadłem jestem!

Krwi mi nie wzięli, bo poleciała na łeb na szyję. Morfologia znaczy. Kupiłam kwas foliowy i spróbuję za miesiąc.

 

Miękko czas mi się dziś ułożył między palcami i niepostrzeżenie między nimi przemknął.  Niepotrzebnie. Stracony.

Szukać go nie będę.

Nowy nadejdzie.

Teraz jest „jeden łikend spośród tysiąca”, jak powiedział Mężczyzna z Warszawy, wyruszając w drogę do Zakopca.

Trzymam się tego tysiąca, zastanawiając się czy ja umiem jeszcze tak daleko liczyć.

 

19 lutego 2010   Komentarze (1)
aas  

Darts

Znów się odwlecze, gdyż zajrzałam do wszechwiedzącej wiki, która onieśmieliła mnie rysunkiem opatrzonym mianem – budowa profesjonalnej lotki.

Że ma aż tyle elementów budowy ... – nie sądziłam.

 

ORGANIZACJA również się krystalizuje w mej – pożal się boże – głowie i nabiera wciąż bardziej złowrogich kształtów i bytów. Zatem dziś też nie pora.

19 lutego 2010   Komentarze (2)
aas  

Nosferatu

Grał kto kiedyś w darta? Ja grałam, ale zasady trzeba mi było na bieżąco, bo zbyt zawiłe. Skojarzyło mi się co nieco. Uporządkuję i wyartykułuję palcyma owo.

 

Bo to temat na spokojniejszy wieczór, dziś jestem zmieszana, zbełtana, daleka od równowagi. Sprawiła to fabryka. Ale ten temat też wymaga wyciszenia. Zarówno, by ogarnąć jak i opanować, okiełznać w sobie. Dziś prześladuje mnie słowo ORGANIZACJA! Jawi się jak coś z czego wyplątać się nie sposób, wampir, który gryzie, by wypić, ale i w wampira przemienić ofiarę.

 

Ciekawe co mi się dziś przyśni... ? :D

 

16 lutego 2010   Komentarze (2)
aas  

Koh-i-noor

Czekałam na ten list od tygodnia. W piątek znalazłam awizo w skrzynce. Dałam kotom żarcie i poleciałam na pocztę.

Rzeczywistość potraktowała afirmację razy dwa! Wróciłam do domu i łamiąc zasadę „nie odzywać się pierwsza” zaggadałam – „Witaj!”.

Bo musiałam uświadomić Mężczyźnie z Warszawy co następuje. Że mianowicie ile kosztuje mój palec u nogi, jak jest cenny skoro nawet nie oddając go na zawsze, a tylko na chwilkę pozbywając się jego pełnej sprawności inkasuję sześć tysi!

Normalnie czytałam to pismo z dziesięć razy, liczyłam zera, przyglądałam się temu „słownie” przez lupkę.

Jeden palec w cenie jeszcze nie daje wyobrażenia zatem zaczęłam wyliczać Szczęśliwcowi z Warszawy, iż posiadam jeszcze tak kosztownych paluszków dziewięć co daje dodatkowe 9*6000, czyli pięćdziesiąt cztery tysiące.  U rąk mam też cały komplet dziesięciu sztuk, w jakie zostałam wyposażona od nowości. Wyceniłam je na jakieś dwa i pół palca nożnego, jako że dłuższe są i te ręczne mają większą ruchliwość i więcej wypaśnych funkcji niż nożne. Już tak po znajomości i dla ułatwienia rachunków 15 tysięcy za sztukę, co daje 150 tysiaków za komplet. Dodając 60 tysiąców za nożne i 150 za ręczne mamy już 210 tysięcy złotych polskich.

A mam przecież jeszcze więcej dobra różnego, ale jak wycenić mam całe ręce, nogi me pięękne, brzuszek, bioderka i cycuszki, to już pojęcia nie mam...

Doszłam do sedna:

„Czy Ty zdajesz sobie sprawę jaki Ty majątek posiadasz?”

 

02 lutego 2010   Komentarze (6)
aas  
Harley | Blogi