Koh-i-noor
Czekałam na ten list od tygodnia. W piątek znalazłam awizo w skrzynce. Dałam kotom żarcie i poleciałam na pocztę.
Rzeczywistość potraktowała afirmację razy dwa! Wróciłam do domu i łamiąc zasadę „nie odzywać się pierwsza” zaggadałam – „Witaj!”.
Bo musiałam uświadomić Mężczyźnie z Warszawy co następuje. Że mianowicie ile kosztuje mój palec u nogi, jak jest cenny skoro nawet nie oddając go na zawsze, a tylko na chwilkę pozbywając się jego pełnej sprawności inkasuję sześć tysi!
Normalnie czytałam to pismo z dziesięć razy, liczyłam zera, przyglądałam się temu „słownie” przez lupkę.
Jeden palec w cenie jeszcze nie daje wyobrażenia zatem zaczęłam wyliczać Szczęśliwcowi z Warszawy, iż posiadam jeszcze tak kosztownych paluszków dziewięć co daje dodatkowe 9*6000, czyli pięćdziesiąt cztery tysiące. U rąk mam też cały komplet dziesięciu sztuk, w jakie zostałam wyposażona od nowości. Wyceniłam je na jakieś dwa i pół palca nożnego, jako że dłuższe są i te ręczne mają większą ruchliwość i więcej wypaśnych funkcji niż nożne. Już tak po znajomości i dla ułatwienia rachunków 15 tysięcy za sztukę, co daje 150 tysiaków za komplet. Dodając 60 tysiąców za nożne i 150 za ręczne mamy już 210 tysięcy złotych polskich.
A mam przecież jeszcze więcej dobra różnego, ale jak wycenić mam całe ręce, nogi me pięękne, brzuszek, bioderka i cycuszki, to już pojęcia nie mam...
Doszłam do sedna:
„Czy Ty zdajesz sobie sprawę jaki Ty majątek posiadasz?”