Niech będą pochwalone
Jakkolwiek
by to nie zabrzmiało, prawdą jest, dla każdego z nas – starzeję się. Na co
dzień się o tym nie myśli, nie zauważa. Zauważyłam to wczoraj i powzięłam
postanowienie – koniec podróżowania rowerem po śniegu! Zimie nie odpuszczę, ale
musi być czarna. Houk. Zmęczyła mnie droga do fabryki, a powrotna była wręcz
nieprzyjemna. Jeszcze rok temu nie kombinowałam na zapas, wyglądałam przez okno,
by wiedzieć w co się ubrać i jechane. Wczoraj miałam ochotę wziąć urlop na
żądanie przewidując co mnie czeka. Przewidywania dobre nie są i są przywilejem
starszych ;). Nic się nie wydarzyło i co z tego.
Innym przywilejem jest taka mała radość – patrzyłam dziś przez okno, jak Junior wyjeżdża od mnie swoim merolem wielkim niczym okręt – przynajmniej ja ten ogrom tak postrzegam ;). Musiał robić to tyłem, jak zwykle. Podjazd zastawiony był z jednej strony czterema autami, więc miejsca miał na tak zwany styk. Dało sobie dziecko radę! Nieodrodny syn mamusi :D (mamusia swą świetność w dziedzinie kierowania pojazdami mechanicznymi zachowała jedynie w pamięci, bo auta nie tykała już od lat, jak ze sprzętem dwukołowym z silnikiem mi idzie – wiadomo jak, ale kiedyś.... ;)).
To „kiedyś” odnosi się do przeszłości, że pomykałam auteczkiem sprawnie i „kiedyś” pomknę – też sprawnie – na moim bzyczku. Ale tymczasem pomknę niebawem do łóżka, bom osłabła nieco po tym jak mi dziś upuścili juchy prawie pół lira, a ona też sama postanowiła się upuścić całkiem nieprzydatnie ;)
Czyli...? No...? Czyli, że co? Mężczyzna z Warszawy dobrze wiedział, że marudzenie moje ma przyczynę i swoim zwyczajem w takich razach schował się bezpiecznie za milczeniem. Mięczak! Twardy gość przyjmuje razy bez zmrużenia i nie jątrzy.
Wygoda jest zgubą ludzkości!
Więc chwalmy Pana i swoje fochy za niewygody prawdziwe i wyimaginowane.