Szanowna Pani
Szanowna Pani została niniejszym poinformowana o wybraniu do kolejnego etapu rekrutacji na stanowisko...
A następny etap, to spotkanie z jakimś ważnym dyrektorem w stolcu. Termin zostanie ustalony po Nowym Roku.
Szanowna pani zaciera ręce.
Może je sobie pozacierać, bo i tak już większego użytku z nich nie zrobi na dachu. Śnieg szanowna pani zwaliła lecz z grubym i wielkim kawałem lodu rady dać sobie nie może. A pod tym lodowiskiem jest, jak zwykle bajoro, które wlewa mi się do kuchni. Rynna skuta lodem, dziura w murze oporowym (czy ogniowym – nie pamiętam nazwy) do odprowadzania wody do rynny również cała pod lodem. Pozostaje wycierać wodę i liczyć na mróz.
Mężczyzna z Warszawy zwalał śnieg, dwa razy. Ale pojechał w czas odwilży. Niefart. Bo ostatnia partia spadłego z nieba białego puchu została na dachu. Mokry był tak, zachęcający do ulepienia bałwana ;) Szkoda, mogłam ulepić, nawet ze trzy. Widział kto kiedy bałwany na dachu?
Zabrakło mi szaleństwa. Za to pomysłowości resztka podpowiedziała – wezwać dozorcę na pomoc.
Pomocy nie odmówił i odmówił zarazem. Dziś się nie zjawi, jutro po południu przyjdzie. Co tam pogodynka mówi o temperaturze...?