• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Harley

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
30 31 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 01 02 03

Strony

  • Strona główna

Archiwum

  • Maj 2014
  • Wrzesień 2013
  • Sierpień 2013
  • Lipiec 2013
  • Luty 2012
  • Styczeń 2012
  • Grudzień 2011
  • Październik 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Maj 2011
  • Kwiecień 2011
  • Luty 2011
  • Styczeń 2011
  • Grudzień 2010
  • Listopad 2010
  • Październik 2010
  • Wrzesień 2010
  • Sierpień 2010
  • Lipiec 2010
  • Czerwiec 2010
  • Marzec 2010
  • Luty 2010
  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Październik 2009
  • Wrzesień 2009
  • Sierpień 2009
  • Lipiec 2009
  • Czerwiec 2009
  • Maj 2009
  • Kwiecień 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Styczeń 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008

Archiwum 07 września 2010


Północ, pólnocny wschód

Jako się rzekło, wróciliśmy na ląd i pojechaliśmy wzdłuż wybrzeża na północ. Kiedy już ją osiągnęliśmy i dalsza podróż musiała przebiegać na wschód przyszła pora na kolację. Produkty były, potrzebna nam była tylko kuchnia i miejsce na sypialnię. Mężczyzna z Warszawy zostawił mnie przy sprzęcie na samym czubku cypla i poszedł się rozejrzeć. Nie wierzyłam w pozytywny wynik tego rozglądania i oczywiście się pomyliłam.

 

- Po lewej się ktoś rozbił, będziemy po prawej.

 

Jak powiedział, tak było. W krzaczorach, przy plaży. Kuchni z piecem nie będzie, westchnęłam w duchu i znów się pomyliłam. Nie był to wprawdzie żeliwny grill ani piec, ale palenisko ułożone z kamieni, osłonięte od wiatru przez niezbyt wysokie choinki. Czyli wystarczyło nadziać, doprawić i piec. Bo na kolację były oczywiście szaszłyki!

Jak ładne to było miejsce doceniliśmy rano – spokojne morze, bez najmniejszej fali i ptactwo rozgadane jak plotkarki na rynku. A było to dokładnie tutaj

 

na prawej krawędzi tego trójkąta. Ja uwieczniłam Mężczyznę z Warszawy przed namiotem a on mnie jak idę do mew. Idę tak przez kilka fotek, a na każdej kolejnej mew jest coraz mniej – płochliwe jakieś. Zdawało nam się że widzieliśmy i słyszeliśmy fokę szarą, ale wrażenie to nie zostało potwierdzone żadnym dowodem.

 

Po pięknie przyrody przyszedł czas na piękno architektury – ruszyliśmy do Tallina.

 

Z miastami w Estonii też jest inaczej niż u nas. Zaczynają się tak  znienacka. Nie ma długich przedmieść z agresywnymi szyldami reklamującymi biznes rozkręcony za płotem, albo jakiś market, do którego „już tylko 2 km”. Jedzie się szosą, po obu stronach las i nagle tablica że miasto się tu właśnie zaczyna i ono jest – domy, ulice, sklepy. Nie rozkręca się brzydko i nachalnie, wyrasta zdecydowanie i subtelnie zarazem.

Ładny jest Tallin, choć może nie powinnam się wypowiadać po zaledwie kilkugodzinnym pobycie. Bardzo nowoczesne centrum z hotelami i jakimiś innymi wieżowcami, zwarte i niezbyt rozległe oraz szeroką ulicę ze starymi sporymi willami – w niektórych są ambasady – przejechaliśmy kilkakrotnie w poszukiwaniu nie wiem czego. Chyba niczego, a zwyczajnie Mężczyzna z Warszawy łapał się w mieście ;). Połapał się w końcu i zatrzymał motocykl przy nadmorskim bulwarze.

Mają w Tallinie plażę, opalają się na niej, kąpią się w morzu i nie przeszkadza im w tym wszystkim port, widoczny jak na dłoni. Nie widziałam śladów ropy, nie waliło niczym i nie było tabliczek zakazujących kąpieli.

Na starówce, w dość dobrym miejscu, niedaleko rynku, w ładnej kamienicy jest nasza ambasada. Stare miasto jest zadbane, jak każde. Wyróżnia je może brak tłoku, ale w Estonii niegdzie go nie ma.

 

Idę spać! Nici z zakończenia

 

07 września 2010   Komentarze (1)
aas  
Harley | Blogi