Znaki szczególne Ukrainy
Każdego, kto narzeka na polskie drogi wysłałabym karnie na jeden dzień na Ukrainę.
Myśmy nie narzekali w niedzielę, jadąc w stronę granicy i z własnej woli, po noclegu pod Rzeszowem, ruszyliśmy w stronę granicy z Ukrainą.
Gdybym przespała przejście graniczne, to po otwarciu oczu i tak wiedziałabym, że jesteśmy już po drugiej stronie. Krajobraz zupełnie się zmienia. No i oczywiście to nieustanne kołysanie, podrygiwanie i podrzucanie na łatanym jak popadnie asfalcie.
Na ukraińskiej wsi się pracuje, rękoma własnymi. W Polsce na wsi nie zobaczy się już takiej ilości ludzi nisko pochylonych na małych poletkach i skrupulatnie wyrywających chwasty, czy cokolwiek tam robią. Na ukraińskich drogach wciąż można spotkać furmanki, ale nie to jest najbardziej charakterystyczne. Samochody z ciemnymi szybami – po tym można poznać, że nie jest się już w Polsce. Oni nawet przednie szyby mają czarne, jakby zaćmienie słońca chcieli przez nie oglądać.
Tylko jedna rzecz była inna niż zwykle - tym razem jechaliśmy przez zaskakująco zadbane wsie i osady, a może Ukraina się tak szybko zmienia...
Przed Iwanofrankowskiem Mężczyzna z Warszawy zna takie miejsce – idealne na nocleg – pod lasem, na lekkim wzniesieniu z ładnym widokiem. Niestety nie dało się tym razem tam dojechać. Musieliśmy obejść się bez szerokiej panoramy, bo polna droga zbyt rozmiękła po deszczach i trzeba było skręcić w lewo, na bardziej płaską część. Spało się dobrze, deszcz bębnił w tropik i nigdzie nam się nie spieszyło. Lubię tak z nim podróżować.
Następny nocleg był już pod dachem. Gdyż plan był następujący: jedziemy razem, ale jakby osobno, bo ja zostaję i wypoczywam stacjonarnie, a Mężczyzna z Warszawy zabiera namiot i idzie w świat, a ściślej w góry Karpaty wybiegać się, zmachać, wyczerpać do cna, a jak już się nacieszy samotnością do woli – wraca i dni, które nam zostaną spędzamy razem,
Wyszedł w te góry w środę, w czasie, gdy deszcz w swej łaskawości dla zdeterminowanego wędrowca na niedługo zamienił się w mżawkę.