• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Harley

Kalendarz

pn wt sr cz pt so nd
30 31 01 02 03 04 05
06 07 08 09 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 01 02 03

Strony

  • Strona główna

Archiwum

  • Maj 2014
  • Wrzesień 2013
  • Sierpień 2013
  • Lipiec 2013
  • Luty 2012
  • Styczeń 2012
  • Grudzień 2011
  • Październik 2011
  • Wrzesień 2011
  • Sierpień 2011
  • Lipiec 2011
  • Maj 2011
  • Kwiecień 2011
  • Luty 2011
  • Styczeń 2011
  • Grudzień 2010
  • Listopad 2010
  • Październik 2010
  • Wrzesień 2010
  • Sierpień 2010
  • Lipiec 2010
  • Czerwiec 2010
  • Marzec 2010
  • Luty 2010
  • Styczeń 2010
  • Grudzień 2009
  • Listopad 2009
  • Październik 2009
  • Wrzesień 2009
  • Sierpień 2009
  • Lipiec 2009
  • Czerwiec 2009
  • Maj 2009
  • Kwiecień 2009
  • Marzec 2009
  • Luty 2009
  • Styczeń 2009
  • Grudzień 2008
  • Listopad 2008
  • Październik 2008
  • Wrzesień 2008
  • Sierpień 2008
  • Lipiec 2008
  • Czerwiec 2008

Archiwum 03 września 2010


Rozpalony sprzęt Włodzia

Od wyjazdu z kempingu na Łotwie do popołudnia następnego dnia nie wyjmowałam aparatu. A szkoda, bo Włodek nieźle się prezentował z sakwą zionącą płomieniami. Chyba się do tego przyczyniłam. Jakiś bezradny mi się wydał na stacji benzynowej przy poprawianiu sakw, bo mu opadły. Nie wiem, czy faktycznie opadły, czy tak mu wmówiliśmy, ale postanowił je podciągnąć wyżej. Nie miał czym ich związać, a ja miałam oczywiście w zapasie taśmę z klamrą. Dałam mu ją ze szczerego serca.

Podejrzewam, że ta taśma była przyczyną dramatu. Była bardzo topliwa, a to ona pierwsza zetknęła się z rozgrzanym wydechem, kiedy sakwy znów z lekka opadły.

 

Jedziemy sobie z Mężczyzną z Warszawy, aż tu wyprzedzają nas chłopaki i zjeżdżają na pobocze. Nie od razu to zauważyłam. Najpierw sporo dymu z rury, potem dym uleciał i pokazały się piękne płomienie. Dość szybko je ugasili. Włodek podrapał się po głowie i zaczął poprawiać mocowanie sakw.

 

- Może zajrzyj do niej? Sprawdź czy Ci nic nie wypadnie od spodu – zaproponowałam.

 

Posłuchał. Odczepił tlącą się jeszcze sakwę i zaczęli z niej wyjmować różne rzeczy.

 

- O, trzymać z dala od ognia, w temperaturze nie przekraczającej... Ałć! Gorące! – Majki rzucił na trawę szprej do łańcucha :)

 

- No, Włodzio! Jeszcze chwila, a dostałbyś takiego spida, że ciężko byłoby cię dogonić. Co tam jeszcze masz? – nachyliłam się nad sakwą.

 

Była to sakwa z ciuchami na zmianę. Wytrząsnął je wszystkie na trawę i pokazał okazałą dziurę, z jedna trzecia dna sakwy poszła z dymem :). Potem zaczął oglądać straty w garderobie – dwie pary spodni, dwa podkoszulki, jedna koszula. Wszystko nadpalone, podkoszulków nie było mu żal, jednych spodni też nie, zwłaszcza, że nadpalone w newralgicznym miejscu, bo na szwie i to nie bocznym ;). Drugiej pary nie mógł odżałować. Jęczał, że takie ładne pamiątkowe naszywki ma. To Majki wyjął nóż i mu je wyciął z tych wciąż tlących się i cuchnących spalenizną spodni. Notabene, jak wracali, tą samą drogą, to Włodek zatrzymał się i zabrał z rowu te spalone i pocięte nożem spodnie :D.

Jedna koszula tylko zyskała na całym wydarzeniu. Dość kolorowa. Była tak złożona, że równo nadpalił jej się cały dół. Włodzio następnego dnia wykruszył zwęglone kawałki tkaniny i nosił ją dumnie, nie zważając na białe krótkie galoty, które były jedynym dolnym ciuchem oprócz motocyklowych portek, jaki mu pozostał.

 

Nie mam też zdjęcia gościa imieniem Robert. Z Krakowa. Sam podróżował po Estonii i miał nadzieję, że znalazł towarzystwo. Spotkaliśmy się na kempingu, nad samiuśkim morzem, za 3 euro od namiotu. Ja też sądziłam, że przynajmniej do Tallina pojedziemy razem. Z upływem wieczoru moje przypuszczenia rozpływały się z każdym kolejnym słowem, których potok, rzeka, wodospad wylewał się z jego ust. Rano nie trzeba było się wymigiwać, bo padało i nie mieliśmy zamiaru wstawać zanim przestanie. Robert był twardy, zapakował się na swojego GS-a i odjechał nie budząc nas na szczęście.

 

Apatar wyjęłam, gdy nasz sprzęcior był już zapakowany, Majki gotowym tylko kurtkę wrzucić na grzbiet, a Włodzio... A Włodzio jeszcze w galotach :D.

Czyli pierwsze – Mężczyzna z Warszawy siedzi na trawie przy bandziorku.

Drugie – Majki pręży pierś przy swojej suczce (tak go nazywa, tego VX-a).

No i trzecie – Włodzio siedzi na trawie i zakłada spodnie, z tyłu Kawaski, daleko po lewej kask, daleko po prawej jeden but.

A na czwartym Włodzio zdejmuje spodnie, bo zapomniał zdjąć te gustowne białe gacie, jedyne, które uniknęły spalenia. Ale nie mieliśmy mu za złe. Bo jakżeby, skoro przy szaszłykach na Łotwie, na luźną uwagę Majkiego, że przydałoby się tobasco, Włodek pogrzebał w sakwach i ...

- Zielone czy czerwone? – zapytał triumfalnie stawiając na stole dwie buteleczki!

 

Potem jest wspólne, które zrobił nam samowyzwalacz i kilka w podgrupach. Następnych parę to moje z Najmilszym – przygotowania do pozowania i samo pozowanie, czyli siedzimy na sprzęcie, jak zawsze tylko, że odwrotnie, bo ja z przodu. A Mężczyzna z Warszawy cudnie się do mnie przytula :)

 

Przed ostatnimi całusami i uściskami ustawili jeszcze sprzęty, tak by w tle było morze i cyknęłam pamiątkowe trzem złym motocyklistom. To jedno z najładniejszych. Może je tu kiedy dam na chwilę... Się zobaczy ;)


03 września 2010   Komentarze (3)
aas  
Harley | Blogi