• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Harley

Strony

  • Strona główna

Tokaj

 

Wyjechaliśmy w poniedziałek około 14-tej. Tylko dwie godziny opóźnienia w stosunku do planów – nie licząc dwóch dni, bo Mężczyzna z Warszawy jakoś w piątek nie dotarł do mnie tylko w sobotę w nocy, a w niedzielę jeszcze szykował sprzęt do drogi – wymiana klocków hamulcowych i oleju. Ale nie mogę narzekać, mógł się dłużej ociągać, bo przecież czasu tak dużo…

Pod wieczór byliśmy już blisko granicy. Szukanie miejsca na nocleg w krzaczorach trwało do zmroku i nie powiodło się. Każdy poziomy kawałek terenu był już od lat zajęty przez jakąś chałupę. Wróciliśmy na dół do miasteczka i trafiliśmy na kemping. Prywatny, nieduży i pusty trawnik  doskonale zaaranżowany na przytulne miejsce biwakowe. Prysznic jeszcze nie czynny, bo silikon dopiero co wciśnięty w szpary, ale kibel i umywalka już gotowe do użytku. Wyspaliśmy się za 18 zeta i następnego dnia usatysfakcjonowani (znaczy ja usatysfakcjonowana ;), bo najbezpieczniej mówić za siebie) opuściliśmy nasz piękny kraj.

 

Po słowackiej stronie przywitał nas mundurowy z suszarką i z początkowych 50 euro za całość transakcji spuścił do jednego euro za kilometr powyżej dopuszczalnych 50/h, czyli zainkasował 17 eurasów za 67 na godzinę. Szczęśliwie był to jedyny mandat w całej wyprawie.

 

Potem były Węgry. W Tokaju kupiliśmy tokaj, który wypiliśmy już w Rumunii, we wtorek wieczorem. Nocleg na granicy między wyschniętym na wiór zaoranym polem, a lasem, pod rozłożystym drzewem, dającym rano cień, pozwalający nacieszyć się sobą nawzajem przed dalszą drogą.

 

Ten Michael Jackson.. Kurde, szkoda. Choć może on właśnie teraz nareszcie ma święty spokój.

01 lipca 2009   Komentarze (1)
aas  
iwcia-iwon
01 lipca 2009 o 14:13
no szkoda majkela
a psy to dingo

Dodaj komentarz

Harley | Blogi