• Grupa PINO
  • Prv.pl
  • Patrz.pl
  • Jpg.pl
  • Blogi.pl
  • Slajdzik.pl
  • Tujest.pl
  • Moblo.pl
  • Jak.pl
  • Logowanie
  • Rejestracja

Harley

Strony

  • Strona główna

Mój prywayny chlewik

Może niedorzecznie brzmi sformułowanie – rzuciłam alkoholizm, ale to najtrafniejsze określenie. Zrobiłam właśnie to. Rzuciłam alkoholizm i nie jestem ani AA ani abstyntką.

Bilans wygląda następująco:

Od jakichś dziesięciu lat piję niemało, oj niemało... Ale ostatnie cztery z hakiem, to już codziennie.

 

5 tygodni w Hiszpanii i weekendy  kiedy byłam z Mężczyzną z Warszawy, wspólne wyjazdy, może jeszcze jakieś pojedyncze dni – do odliczenia od tych 4 lat z hakiem, kiedy codziennie (ze wspomnianymi wyjątkami) kładłam się spać mniej, a częściej bardziej, narąbana. Butelka wina, potem dwie. Drinki, wódka, piwo, spirytus z sokiem grejpfrutowym. Każdego wieczoru chwiejnym krokiem szłam do łóżka.

Następnego dnia wracałam po swoich wieczornych śladach i odkrywałam, co do kogo napisałam, jakiego majla, jaki komentarz, jaką notką, co powiedziałam do Mężczyzny z Warszawy na gg.. Przypominałam sobie, że jadłam, bo kawałek ogórka znalazłam na podłodze. Piłam dalej. Żeby jakoś znieść te samotne wieczory, samotne noce, samotne zimy. Żeby się znieczulić. Żeby zagłuszyć słowa, których nigdy nie powinnam była usłyszeć, nie chciałam słyszeć, chciałam je zapomnieć.

 

Nie widziałam w tym nic złego, bo rano wstawałam do roboty. 8 godzin bez picia nie stanowiło problemu, nie brakowało mi alkoholu. Ale jak wracałam do domu, najpierw brałam piwo, wino albo drinka, skręcałam fajkę i wychodziłam z kotami do ogrodu. Wracałam do domu już lekuchno zawiana więc mogłam się zmierzyć z tymi pustymi czterema ścianami.

Aż przyszedł wieczór jeden. Narąbana wyszłam po Grześka. Kupiłam na stacji wafelka i fajki. Szam ulicą, paliłam papierosa i gryzłam Grzesia, bardzo starałam się iść prosto. Uświadomiłam sobie, że to niefajne jest. I piłam dalej, bo tak było trochę łatwiej, ale jakiś przebłysk był.

 

16-tego kwietnia piłam jakąś nalewkę. Na pewno była smaczna i mocna, bo innych nigdy nie miałam, ale czy to była kawowa, czy pomarańczowa? Nie pamiętam. Bardzo mocna była. Następnego dnia dostałam majla od Martyni. Zdziwiłam się, bo była to odpowiedź na mój list – nie pamiętałam, że pisałam do niej. Sprawdziłam, co jeszcze i komu. W poggaduszkach z Mężczyzną z Warszawy zdania do końca mają poprawną formę, ale treść im dalej w noc tym bardziej niejasna. Chyba to było nawet dość zabawne dla niego.

Sprawdziłam w poczcie „elementy wysłane”. Był też list do Mężczyzny z Warszawy. Skrawek zdania, zlepek słów. Do dziś nie wiem, co chciałam mu napisać... To moje smutki, boleść i lęki, ale co dokładnie chciałam mu przekazać pozostanie nieodgadnione, bo wywietrzało wraz z alkoholem.

No i wtedy mnie naszło – ta niechęć do picia. W momencie. Wyszła z jakichś głębin mnie, czy można weszła z zewnątrz, nie wiem. Jakiś tajemniczy mentalny esperal.

Nie wyjęłam piwa z lodówki. Miałam też wermut i dżin. Nalałam sobie toniku i wrzuciłam kilka kostek lodu.

I tak już zostało – piję okazjonalnie, znaczy w towarzystwie i nie na umór. W lodówce leżą piwa, bo zostały po poprzednim weekendzie i są bezpieczne, wolę herbatę z cytryną, która dodatkowo jest najlepsza na upały.

 

 

Za to świnie, to już całkiem inna historia. Może w końcu się jej doczekają ;)

 

 

 

18 lipca 2010   Komentarze (6)
aas  
sang
22 lipca 2010 o 17:16
To nie był alkoholizm tylko styl życia
martynia
20 lipca 2010 o 18:14
...to mój adres mailowy martyna-p1@wp.pl, podam hasło, również pozdrawiam, tak jakoś miło mi się zrobiło:)....
a_hmm
20 lipca 2010 o 09:46
mysle, ze do takiej decyzji trzeba dorosnac/dojrzec. 2 lata temu, gdy moj syn widzial mnie rzygajaca w doniczke z pelargoniami, zdecydowalam, ze to juz pora. ze wystarczy, ze... teraz chce zyc bez znieczulenia. ze chce czuc gdy boli, wiedziec, ze jestem smutna, gdy jestem i smiac/bawic sie bez wplywu uzywek. czasem wypije dwa lyki wina do obiadu (raz na pol roku) czasem - zimowymi wieczorami - lyk nalewki z kwiatkow mlecza, bo szkoda wylac :) ale nie ciagnie mnie... da sie tak zyc. na imprezach czy spotkaniach w pubie - znjomi piwo, a ja sok z pomidorow... namawiaja? odmawiam. jestem czysta... :) zycie (takie) ma swe dobre strony... moge swiadomie pracowac nad tym "problemami"
(tak to wszystko zabrzmialo, jakbym byla nawiedzona :) kto wie, moze jestem... ale dobrze mi z soba :) a Twoj "pamietniczek" czytam juz od wielu lat... i.. wiele sie nauczylam... dziekuje... i fajnie, ze jestes...)
i jeszcze dobrego dnia... i.. (pozwole sobie tutaj zostawic pozdrowienia dla Martyni (bo.
rebel
19 lipca 2010 o 21:23
super, gratulacje :) a co było ze świniami???
innam
19 lipca 2010 o 15:17
Godne najwyższego podziwu, gratuluję :)
BanShee
18 lipca 2010 o 21:29
takiego zwrotu akcji to się nie spodziewałam... tak najprościej - gratuluje, mam nadzieję, że tak już zostanie i nadal chce być taka jak ty, gdy dorosnę :)

Dodaj komentarz

Harley | Blogi