Fachowcy
Nie sprawdziłam wciąż tych płynów ustrojowych vel elektrolitów. Brak czasu, chęci, motywacji? Ech, nie oszukujmy się, zwykłe to lenistwo.
Jutro. Jutro to zrobię, bo mam prostownik. Nowiutki jakiś, bo nieprzyzwoicie czysty, made in germany. Zanim podłączę podejmę próbę sprawdzenia poziomu elektrolitu, jak się nie uda podłączę i tak. W pudełku jest instrukcja obsługi – dam radę.
Prostownik pożyczyłam dziś od męża koleżanki – urodziny miała i wódkę postawiła (rzuciłam alkoholizm, nie wódkę i w przeciwieństwie do tego „niemoty”, który się kłóci zawzięcie z aa-alkoholikami) wypicie piwa, wina, drinka, wódki nie ciągnie mnie za włosy w nałóg na powrót. Co dziwne jest, acz pozytywne. Ale wracając do tematów prądu zmiennego transformowanego na stały – dwa dni temu we fabryce rzuciłam na stołówce, że mam potrzebę ładowania. Dziś mi jeden zdał raport treści następującej:
- naszym boksie nikt nie ma prostownika, ale zgodnie doszliśmy do wniosku, żebyś przywiozła akumulator tu do elektryka i on ci wszystko zrobi.
Jakoś nie zdziwiła mnie ta rada. Jak się facet nie zna, nie chce mu się albo czegoś nie ma, to odsyła do fachowca...
Dzięki, babeczki, za wsparcie i wskazówki. Podążę ich tropem. Choć nie wykluczam opcji fachowca... ;)
.
A co powiesz na fachowca, który mówi - "Najlepiej, jak pani weźmie szmateczkę i sama to sobie zrobi."
Jak Ci się to podoba? A powiedział mi to gość mający warsztat rowerowy - ja nie mam i ze szmateczką na mrozie bym zasuwała. Gość bez lakieru na paznokciach - też nie zawsze go mam, ale...
Wprawdzie nie upierał się, był gotów zrobić regulację i smarowanie bez oczyszczenia łańcucha i przerzutki z syfu po kilku miesiącach zimy.
Aaa, zapomniałabym! Dostałam jeszcze jedną propozycję - "A ile pani przejechała na tym łańcuchu?".
Podziękowałam za wymianę łańcucha w środku zimy. Powiedziałam, ze może przyjdę do niego na wiosnę. Nie przyjdę.
Wiem, upierdliwa jestem. Przecież mogłabym wziąć szmateczkę. I z akumulatorem też mogę do elektryka pojechać. Baby są straszne, nieprawdaż?
Dodaj komentarz