Całowanie i spadanie
Znowu to robię. Przypominam. Czy oczy zamknięte, czy nie – nie ma znaczenia, widzą te samo. Czuję to samo i wiem to samo. Nie, nie, powieki przyćmiewają wiedzę, wyobrażam moją wersję, nie zmieniając faktów.
Mieliśmy wstać wcześniej, Mężczyzna z Warszawy to zrobił i wyrozumiale czekał. Dostałam kawę, wypiłam i potrzebowałam jeszcze chwili. Usiadł i po chwili położył się na plecach, w poprzek z głową na mojej nodze drugą położył sobie na brzuchu. Mówił, że mam się nie spieszyć, ja obiecywałam, że już za chwilę. Ułożył wygodniej głowę, ja poprawiłam nogę.
- Już wstaję, już…
- Mamy czas…
Zapadałam w drzemkę, budziłam się, a on leżał, niby-spokojnie. Zauważyłam to , gdy się działo czy po fakcie? Odsunął kołdrę uniósł lekko głowę i pocałował. Kiedy do świadomości mojej lewej stopy dotarło, że budzi się pod nią życie?
Z otwartymi oczami wiem, że to życie budzi się kiedy chce, prawami natury. Z zamkniętymi wierzę, że budzi się dla mnie i niech nikt nie waży się wyśmiewać mnie za naiwność!
Naiwnością byłoby sądzić, że będzie zawsze tylko dla mnie. Że nawet teraz, zawsze tylko dla mnie. Moje jest tylko dla niego. Moje – pełne obaw, zawiedzione, nieufne, kobiece, niepokorne wobec biologii. Jaka część była udziałem biologii, a jak mojego stopniowo odsłanianego uda? Co było pierwsze? Czułość czy pożądanie? Pierwsze, drugie, jedyne? Leniwie się wszystko toczyło do przodu, kołdra po milimetrze zmieniała położenie, i mnie nie było wcale spieszno. Tak dobrze, właśnie tak.
Poruszałam palcami lewej stopy.
Całował bardziej, bliżej i śmielej. I zaczęła mnie ogarniać pewność i zaufanie, jak zawsze, gdy prowadzi mnie w nieznane, a ja wiem, że nic złego mi się nie stanie. Silna, zdecydowana, samodzielna, sama, samotna poddaję, oddaję i chcę, nie mogę, ale pozwalam – sobie, bo jemu nie muszę, on wie. I na już nic nie muszę pozwalać, bo on wie. Prowadzi. Tak jest dobrze. Jest śmiały. Bardzo. I choć wiem, że tylko czasami, wydaje się, że zawsze. Nie ma już znaczenia czy oczy otwieram czy mam je zamknięte – złudzenie, że zawsze. I po tej pierwszej bliskości nadchodzi ta druga, co potem trwa nawet, gdy koniec przychodzi ponownie. I odsuwam myśl przypominającą boleśnie żem silna, samodzielna, sama samotna, bo muszę. Bo tylko czasami mogę o tym zapomnieć i być w pełni kobietą.
Widziałam, że się boi, ale on nie boi się bać. Widziałam, że się boi, jak pytał czy chcę poprowadzić. Byliśmy już daleko od łóżka, w terenowym potworze z napędem, dyferencjałami i osobną dźwignią do rzeczy, których w normalnym aucie się nie włącza-wyłącza, bo one zawsze są w jednym stanie i nie podlegają widzimisię kierowcy. Miałam swój Paryż-Dakar!
A dziś znów była terapia. Musiałam ubrać się jakoś na to spotkanie – rozmówczyni atrakcyjna, to nie chciałam odstawać aż tak bardzo - bo tym razem była to koleżanka, dorosła dziewczynka, a co i rusz szeroko otwierała oczy, jak udało mi się coś wtrącić w jej zwierzenia. A kiedy zamilkła na chwilę i potem stwierdziła, że dobrze zrobiła przychodząc do mnie, to ja szeroko otworzyłam oczy, bo powiedziała to, po moim pytaniu, tak dla mnie oczywistym, że aż bałam się je zadać – Ale przecież zrobiłaś to dla niego, a nie po to, żeby ci dziękował, nieprawdaż?
Jakże ważne jest rozmawiać. Słuchając dowiadujemy się czegoś „nowego” i mówiąc uświadamiamy sobie, że ktoś inny może myśleć zupełnie inaczej.
Dodaj komentarz