Ale o co chodzi?
Były miłe. Na przekór. Starości, zgorzknieniu, poczucia przegranego życia. Nie o sobie mówię, a może powinnam? Jak zwykle pięknie nakryty stół, smaczne potrawy, świece, kolendy, prezenty.
I znów zastawa pasująca do obrusa tylko chrzanu zabrakło.
W drugi dzień świąt nie wychodziłam z domu. Dziś tak. Jutro tylko do komórki po drewno.
Zapisane zdania na skrawku, bez kontekstu nie wiem co chciałam przez to. Uleciało. Nie jest już na gorąco. Przetrawione, przesiane, ocenzurowane nie jest takie jak było. Właściwie prawie nic już nie ma.
Palę znacznie mniej, ale piję nadal niemało. Mam marzenia. Nie rezygnuję. Nierozsądnie.
Lubię to miejsce i mierzi mnie. Zawsze był tu mój wentyl. Już nie jest. Tylko mała dziurka. Za mała na wszystkie smutki i radości. Nie mam innej i nie chcę. Przyzwyczajam się. Przyklejam, jak guma do żucia. Przeżuta, wypluta. Ciągnę się od palca do palca, strząsana, nachalna.
Biała okrągła. Przekroję chyba na pół, bo noc jest już głęboka. Przekroję. Odłożę?
Dodaj komentarz